Ani gazeta środka, ani tabloid. „Nowy Dzień” wygląda jak mieszanka hiszpańskiego porządku i niemieckiej fantazji. Choć to dziennik, nie ma w nim newsów. Jednym słowem gazeta trochę mdła, bez charakteru. Jej największą zaletą – przynajmniej na razie - jest bez wątpienia cena – 1 zł i konkurs, w którym można wygrać samochód.
Dyskretna elegancja
„Nowy Dzień” jest trochę podobny graficznie do hiszpańskiego „El Periodico”. To dobrze, bo „El Periodico” jest jedną z najlepszych gazet na świecie i przykładem katalońskiego geniuszu. Wyrazista winieta tytułowa z czterokolorowym paskiem, dyskretna elegancja, cienka kreska w ramkach i górnych belkach – widaç wprawną rękę hiszpańskich designerów.
Na okładce brakuje jednak zajawek tematów, podobnie jak w środku gazety. W mojej ocenie to poważny błąd. Kolorystyka jest znakomicie dobrana, ale nie jestem przekonany, że polski czytelnik, szczególnie „czytelnik środka” doceni finezję barw (chciałbym się mylić).
Codzienny magazyn
Koncepcyjnie, „Nowy Dzień” jest tzw. codziennym magazynem: bez newsów, za to z poradami, mocnym lifestylem i dynamicznym sportem. Koncepcja nowoczesna, modna w kręgach projektantów gazet na topie.
Widać też - niestety – nieporadną rękę redaktora prowadzącego. Temat czołówkowy pierwszego numeru powinien być mocnym uderzeniem: albo scoop, albo temat kreowany. Tu nie ma ani jednego ani drugiego. Kogo bowiem zainteresuje, że polski szpital jedzie za granicę? Cóż to za news? Równie nieudany jest drugi temat z okładki: błaganie o pomoc Damiana. Nieudolne naśladowanie tabloidu. Nie można być „Faktem” w połowie.
W środku gazety lepiej, ale bardzo nierówno. Na kolumnach „Wydarzenia” brak wydarzeń. Wieje nudą. Tak naprawdę nie wybija się żaden temat. Ponadto zaskakuje brak szpalt z krótkimi newsami, które czytelnicy tak lubią. Za to ciekawie są zrobione kolumny „Ludzie i kultura” i „Ciało i dusza”.
To treść sprzedaje gazetę, nie layout
Czytelników nie zdobywa się szatą graficzną, tylko treścią. Dobry layout przyciągnie czytalnika i reklamodawcę, ale go nie zatrzyma. Tak więc, kiedy opadnie szał konkursów, „Nowy Dzień" będzie musiał pokazać co jest naprawdę wart.
Jeżeli to jest ta słynna „gazeta środka”, o której tyle mówiono, wydawcy „Faktu” i gazet regionalnych mogą – przynajmniej po pierwszym numerze - spać spokojnie.
Dyskretna elegancja
„Nowy Dzień” jest trochę podobny graficznie do hiszpańskiego „El Periodico”. To dobrze, bo „El Periodico” jest jedną z najlepszych gazet na świecie i przykładem katalońskiego geniuszu. Wyrazista winieta tytułowa z czterokolorowym paskiem, dyskretna elegancja, cienka kreska w ramkach i górnych belkach – widaç wprawną rękę hiszpańskich designerów.
Na okładce brakuje jednak zajawek tematów, podobnie jak w środku gazety. W mojej ocenie to poważny błąd. Kolorystyka jest znakomicie dobrana, ale nie jestem przekonany, że polski czytelnik, szczególnie „czytelnik środka” doceni finezję barw (chciałbym się mylić).
Codzienny magazyn
Koncepcyjnie, „Nowy Dzień” jest tzw. codziennym magazynem: bez newsów, za to z poradami, mocnym lifestylem i dynamicznym sportem. Koncepcja nowoczesna, modna w kręgach projektantów gazet na topie.
Widać też - niestety – nieporadną rękę redaktora prowadzącego. Temat czołówkowy pierwszego numeru powinien być mocnym uderzeniem: albo scoop, albo temat kreowany. Tu nie ma ani jednego ani drugiego. Kogo bowiem zainteresuje, że polski szpital jedzie za granicę? Cóż to za news? Równie nieudany jest drugi temat z okładki: błaganie o pomoc Damiana. Nieudolne naśladowanie tabloidu. Nie można być „Faktem” w połowie.
W środku gazety lepiej, ale bardzo nierówno. Na kolumnach „Wydarzenia” brak wydarzeń. Wieje nudą. Tak naprawdę nie wybija się żaden temat. Ponadto zaskakuje brak szpalt z krótkimi newsami, które czytelnicy tak lubią. Za to ciekawie są zrobione kolumny „Ludzie i kultura” i „Ciało i dusza”.
To treść sprzedaje gazetę, nie layout
Czytelników nie zdobywa się szatą graficzną, tylko treścią. Dobry layout przyciągnie czytalnika i reklamodawcę, ale go nie zatrzyma. Tak więc, kiedy opadnie szał konkursów, „Nowy Dzień" będzie musiał pokazać co jest naprawdę wart.
Jeżeli to jest ta słynna „gazeta środka”, o której tyle mówiono, wydawcy „Faktu” i gazet regionalnych mogą – przynajmniej po pierwszym numerze - spać spokojnie.
Komentarze
winieta to może i wyrazista; ale narzuca tak Brutalnie rozwiązania pod nią (i to niewiele!) -- że aż strach.
tryumf Formy (nad zdrowym rozsądkiem).
w dodatku dość banalnej Formy...
(skoro nawet na wyborczych plakatach SLD stosowanej ;-)
Agora jest synomimem sukcesu w mediach, zamienia w zloto wszyskto czego sie dotknie. Patrze z podziwem na jej ewolucje.
Trzeba uwaznie obserwowac rozwoj „Nowego Dnia".
nie, nie jestem aż tak zachwycony tym Imperium.
na bezrybiu powstało, z (częściowo) darowanego konia...
spore (przynajmniej w 1-szych latach) wsparcie duchowo-polityczne (= Narodu i Władzy.)
to co to za sukces?
kupić Prószyńskiego -- i połowę zmarnować...
a fantazja?
"super express" to była fantazja; pana LL. też z Agory. i to był wyczyn. a że dziś podmarnowany?
my nie lubimy sukcesów.
i idę -- bo Strasznie Marudzę z Wieczora.
pozdrawiam.