Kiedy w XIX w. budowano w USA pierwsze linie kolejowe, niektóre firmy dostrzegły w nich
potencjał rozwoju dla własnego biznesu. Zaczęły umieszczać swoje magazyny koło nowo powstałych kolejowych bocznic. Dzięki temu ich
obroty powiększyły się kilkakrotnie, a niektóre z tych firm jako jedyne z swojej branży przetrwały późniejsze kryzysy.
Ten przykład zacytował dziś amerykański futurysta
Nicholas G. Carr, były Redaktor naczelny prestiżowego „Harvard Business Review", gość specjalny konferencji z cyklu
Technologie jutra w biznesie, pt. „High-tech a polska gospodarka", zorganizowanej w Warszawie przez
„Puls Biznesu".
Książka Carr'a
Does IT Matter? Information Technology and the Corrosion of Competitive Advantage, opublikowana przez Harvard Business School Press w 2004 r., przyniosła mu światową sławę i wywołała gorącą debatę nt. roli IT w biznesie. Teza Carr'a była śmiała: technologie informatyczne są towarem tak powszechnym, że
nie zapewniają firmom przewagi konkurencyjnej. Zdaniem tego autora ich powszechność można porównać z takimi dobrami ludzkości jak prąd, gaz, węgiel czy ropa naftowa.
Przykład podany przez Carr'a uzmysłowił mi, że podobnie może stać się w
biznesie medialnym w Polsce. W przeciwieństwie do tych firm amerykańskich z początków kolei, tradycyjne polskie media z początków nowej ery internetowej nie postrzegają jeszcze web 2.0 jako trendu, w który warto się włączyć. Nie widzą tu elementów przewagi konkurencyjnej.
Uczestniczyłem w tej konferencji z expose nt. "
Jak tradycyjne media mogą wykorzystać nowe technologie by przyciągnąć nowych czytelników", jeden z tematów, które regularnie poruszam na moim blogu.
Moje expose składało sie z trzech części:
- Co się dzieje z tradycyjnymi mediami
- Co tradycyjne media próbują zrobić
- Co tradycyjne media powinny zrobić
Myśle, że było widać, że
wierzę w Web 2.0, trend określany mianem rewolucji, który dotyczy drugiej generacji stron internetrowych powstałych od 2005 r.
Podoba mi się w Web 2.0, że
łączy postęp technologiczny i społeczną idee dzielenia się. Opiera się na nowych technologiach o niespotykanym dotychczas stopniu elastycznosci, na idei dzielenia się, współtworzenia, interaktywności. To nowa granica internetu, gdzie użytkownik jest
w centrum sieci.
Większość tradycyjnych mediów - a w Polsce wszystkie z wyjątkiem „Gazety Wyborczej" - nie reaguje jeszcze na wszechobecną internetową rewolucję, gdyż:
- Media tradycyjne boją się radykalnej zmiany modelu biznesowego
- Media tradycyjne boją się nowych technologii, bo nie rozumieją jak można je wykorzystać
- Media tradycyjne boją się inwestować
- Prasa boi się dodatkowo kanibalizacji wersji papierowej
Uważam, że żeby dostosować się do zmian jakie zachodzą u czytelników i przygotować do nadchodzącego kryzysu, tradycyjne media powinny:
- ewoluować częściowo lub całkowicie z tradycyjnego systemu, w którym media jako jedyne decydują o zawartości swoich stron internetowych, programów i ich godzinie emisji do otwartego systemu, w którym konsumenci będą mogli decydowac o treści, spersonalizować ją i opracować po swojemu. Pomogą im w tym nowe technologie.
- zacząć myśleć i działać nie jak wydawnictwo prasowe czy stacja telewizyjna, ale jak agencja prasowa - procucent treści na różne platformy multimedialne.
- przejść od firmy, która porządkuje i organizuje informację (news organization) do firmy, która dostarcza narzędzi komunikacji pomocnych ludziom i firmom w dokonaniu wyboru (use organization).
Jak zarabiać w internecie, kiedy wszystko jest za darmo? A jak robią to Google, Yahoo i MSN oraz kilkadziesią gazet na świecie, na czele z „New York Times", „The Guardian" czy „Le Monde"?
Co Panstwo o tym myślicie?> Tag:
internet,
media,
dzienniki,
web 2.0,
business model,
nowe technologie,
Google,
Google+Finance,
Yahoo,
MSN