„Nowy Dzień” musi szybko „podrasować" formułę redakcyjną i zaistnieć w internecie

„Nowy Dzień” sprzedaje się coraz słabiej, a przed porażką ratuje go dodatek telewizyjny i kolekcja płyt „Budki Suflera”. Taką tezę formułuje dziś „Gazeta Prawna".

Wydaje mi się, że jest zbyt wcześnie, by mówić o jakiejkolwiek porażce i wyrokować o przyszłości „Nowego Dnia". Dziennik istnieje zaledwie od trzech tygodni. Jego start nie był udany. Ale „Nowy Dzień" to nie „Fakt", który od pierwszego numeru epatuje - z dużym profesjonalizmem - tanią sensacją i bez cienia wahania, cynicznie gra na emocjach. Dziennikowi Agory nie pomogły też fakty, jak w przypadku „Newsweeka", który wystartował jak rakieta na fali zamachów terrorystycznych z 11 września 2001 r.

Formuła „Faktu” była dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, wzorzec jasno zdefiniowany: to będzie polski „Bild”. „Fakt” jest tym czym miał być: 20% dziennikarstwa, 80% krzykliwego layoutu i mocnych zdjęć.

Natomiast formuła „ND” nie jest do końca jasna nawet dla jej twórców. Więcej tu taktyki niż strategii, a rozpoznanie dokonuje się w boju. „Nowy Dzień" jeszcze nie jest tym, czym ma być, bo nikt w Agorze nie wie tego na pewno. Dlatego dziennikowi brakuje wyrazistości. A w prasie recepta na sukces jest prosta: wygrywają gazety wyraziste, z charakterem, złym lub dobrym, ale z charakterem, bliskie czytelnikowi, tak jak „Gazeta Wyborcza” czy magazyny Bauera.

Charakter gazety widać najlepiej w czołówkach, zdjęciach i tytułach. Szybkie porównanie:

„Fakt”
  • Czołówki są tu tworzone starannie, w sposób przemyślany, przy użyciu technik dziennikarstwa wizualnego, które opiera się m. in. na synergii między tekstem a ilustracją. Widać dobre planowanie tematów.
  • Zdjęcia i tytuły. W „Fakcie” dziennikarze i graficy nauczyli się myśleć oczami czytelnika. To zdjęcia i tytuły niosą temat. Nie ma zdjęcia, nie ma tematu! Może być tydzień później, ale z dobrym zdjęciem. A w redakcji zdjęć jest tak dużo, że nieraz 90% idzie do kosza. To marzenie każdego redaktora prowadzącego.
  • Tytuły są mocne, ostre, odważne, nieraz na granicy wulgarności.
  • Podpisy pod zdjęciami są pełne emocji. Czytelnicy to lubią.
  • Język: „Fakt” mówi jak jego czytelnik. Gdyby jego czytelnik się jąkał, „Fakt” zrobiłby to samo.
  • Siłą „Faktu” jest jego niesamowita zdolność do zaskoczenia czytelnika. Dwa razy na plus, raz na minus, ale ciągle!

„Nowy Dzień”
  • Czołówki wydają się zbyt nieprecyzyjnie określone na etapie planowania. Są zbyt grzeczne, stąd wrażenie miałkości. Wymieszanie newsów i magazynu, informacji z kraju i ze świata, polityki i „kryminałków” na stronach newsowych ewidentnie utrudnia tworzenie stron z silnymi czołówkami.
  • Zdjecia. Fotoedycja jest na dobrym poziomie, ale widać, że nie ma tu 120 fotoreporterów jak w „Fakcie”. Widać, że nie rywalizują o miejsce na czołówce.
  • Podpisy pod zdjęciami są wzorcowe. Będą się na nich uczyć pokolenia dziennikarzy, tak jak to było kiedyś z podpisami w „Claudii”. Może brakuje emocji. A podpisy to dobre miejsce np. na cytaty, nawet w pierwszej osobie.
  • Tytuły są konkretne, wyważone, informacyjne. Ale trochę brak im emocji, która gwarantuje zainteresowanie kobiet.
  • Język: elegancja, dobre dziennikarstwo.
  • Siła? „Nowy Dzień” jeszcze nie zna swojego czytelnika. Nie potrafi go zaskoczyć. Brak mu pazura „Faktu”. Mocną stroną „Nowego Dnia” jest na pewno jego dodatek telewizyjny. To za mało.

Czym jest „Nowy Dzień”? Dziennikiem środka, jak mówią szefowie redakcji? Łatwa formułka, która więcej ukrywa niż odsłania z jego strategii. Prawie wszystkie gazety podchwyciły to sformułowanie nie tłumacząc co ono może oznaczać. „Nowy Dzień” nie jest dziennikiem środka, tylko próbą realizacji ryzykownej koncepcji „dziennika magazynowego”, który chce trafić do kobiet. Skoro panie i tak podejmują 80% decyzji o kupnie wszystkich produktów, Agora chce dać im przyjemny, sympatyczny produkt opakowany w piękną, elegancką makietę w hiszpańskim stylu. Ryzyko koncepcji polega na trudności w znalezieniu, dzień w dzień, równowagi między dziennikiem a magazynem.

Czy „Nowy Dzień” powinien kontynuowac swoją drogę prób i błędów, szukając swojego modelu, czy upodobnić się do „Faktu”?

  • Jeśli będzie naśladował „Fakt” grozi mu porażka w stylu „Super Expressu”, który zgubił własny styl i czytelników upodobniając się na siłę do „brukowca”.
  • Jeśli będzie kontynować własne poszukiwania trzeciej drogi, grozi mu niedoczas. Właściciele nie lubią jak ich „produkty” błądzą zbyt dlugo. „Agora-matka", jak nazywają ją jej dziennikarze, jest z pewnością bardziej cierpliwa niż właściciele „Życia Warszawy", ale biznes to biznes.
By dać czas czasowi, Agora będzie wspierać sprzedaż swojego niedoskonałego jeszcze produktu kolekcjami, dodatkami tematycznymi, a kto wie czy nie informacją lokalną pozyskiwaną z oddziałów „Gazety Wyborczej”.

Dla mnie słaby start „Nowego Dnia" znaczy tylko tyle, że młody zespół musi szybko „podrasować" formułę redakcyjną. I jak najszybciej zaistnieć w internecie, gdzie znajdują się już jego - a nie „Faktu" - czytelnicy, za którymi pójdą reklamodawcy.

Komentarze