Wydawcy prasy wykopują topór wojenny przeciw Google

Wydawcy prasy zacieśniają szeregi szykując sie do globalnej wojny z Google. Belgijski dziennik „De Standaard" zablokował kilka dni temu linki do Google News, uniemożliwiając korzystanie ze swoich informacji przez nową witrynę otwartą przez Google dla Belgii i Holandii. Bojkot Google spotkał się od razu z przychylną reakcją Flamandzkiego Stowarzyszenia Wydawców Prasy.

Te inicjatywy wpisują się w ofensywę przeciwko Google, ale też i innym wyszukiwarkom, którą próbują - jak na razie dość nieśmiało - prowadzić wydawcy prasy i agencje informacyjne lub fotograficzne na całym świecie.

Światowe Stowarzyszenie Wydawców Prasy (World Association of Newspapers, WAN) postanowiło „razem szukać metod, które pozwolą przeciwdziałać wykorzystywaniu przez wyszukiwarki internetowe treści książek, gazet i czasopism bez uiszczania opłat z tytułu praw autorskich", informuje WAN w komunikacie z 31 stycznia 2006 r.

WAN stworzyła specjalną grupę, która ma zająć się tym problemem. W pierwszym rzędzie chce zainteresować tą sprawa Unię Europejską. Jednym z pierwszych zadań grupy będzie spotkania z Charlie McCreevy, komisarzem do spraw Rynku Krajowego i Usług, i Viviane Reling, komisarzem do spraw Społeczeństwa Informacyjnego i Mediów.

„Google, Yahoo i inne wyszukiwarki internetowe nie są jakimś nowym pokoleniem firm wykorzystującym informacje dla dobra publicznego. To organizacje komercyjne, wyraźnie nastawione na zysk i nie mające nic wspólnego z działalnością współczesnego Robin Hooda", powiedział prezes WAN, Gavin O'Reilly. Nazywa on ten proces „napsteryzacją treści", nawiązując do dawnego konfliktu między serwisem Napster a branżą muzyczną. Napster wyszedł z konfliktu na tarczy.

W 2005 r., Agence France Presse (AFP) zaskarżyła Google do sądu we Francji (w lutym 2005 r.) i USA (w marcu 2005 r.) za bezprawne wykorzystywanie informacji. Google od razu wycofał informacje i zdjęcia AFP ze swoich serwisów.

AFP zażądała od Google odszkodowania w wysokości 14,7 mln euro w USA i 2,8 mln euro we Francji. W przeciwieństwie do Yahoo!, MSN czy francuskich Wanadoo i Voila, Google odmawia zapłaty wynagrodzenia za prawa autorskie do informacj tworzonych przez inne media.

W 2003 r. agencja fotograficzna DPA wygrała z Googlem podobny proces wytoczony w Niemczech. Jest więc precedens prawny.

Konkurent AFP, brytyjski Reuters ma inny punkt widzenia. Uznaje, że Google News wpływa na zwiększenie ilości odsłon na jego stronach internetowych, gdzie internauci mogą bezpłatnie czytać depesze. Reuters uważa więc, że interes jest obopólny.

Jedno jest pewne: wyszukiwarka to sposób na przyciągnięcie internautów. Im więcej osób wejdzie na strony Google czy Yahoo!, tym atrakcyjniejsza będzie ich oferta pod adresem reklamodawców. W rzeczywistości, wyszukiwarki „sprzedają“ swoich użytkowników w klasycznej ofercie handlowej. Ich model biznesowy nie opiera się na wyszukiwarce, lecz na sprzedaży reklam.

W tym kontekście protesty prasy i agencji, czyli twórców informacji, przeciw wykorzystaniu ich produktów bez płacenia praw autorskich są jak najbardziej uzasadnione.

Pytaniem nie jest tu czy Google zapłaci, tylko ile i kiedy.


Źródło: WAN, AFP, „Libération"

> Tag: , , , , ,

Komentarze