„Dziennik" będzie testował dodatki lokalne w dużych miastach

Florian Fels, prezes wydawnictwa Axel Springer Polska, powiedział dziś „Gazecie Prawnej", że „Dziennik" przetestuje być może w regionach dodatki lokalne do „Dziennika".

Sam pomysł jest dobry i logiczny z punktu widzenia gazety mającej długofalową strategię wydawniczą. Spodziewałem się tego posunięcia, ale nie wcześniej niż w przyszłym roku.

Regiony mają bowiem ogromny potencjał czytelniczy i reklamowy:
  • Specjaliści z domu medialnego Media Tak szacują regionalny rynek reklamowy w Polsce na ok. 800 mln zł rocznie.
  • Ok. 30% przychodów z reklam „Gazety Wyborczej" generują rocznie jej dodatki regionalne (ok. 200 z ponad 760 mln zł).
  • W przypadku „Faktu" te proporcje wynoszą ok. 26% (ok. 20 z 84 mln zł).

Żeby móc sięgnąć po pieniądze w regionach, gdzie dominują gazety regionalne PolskaPresse, Orkla Press i „Gazeta Wyborcza", „Dziennik" powinien być pozycjonowany jako opiniotwórcza gazeta ogólnokrajowa o charakterze regionalnym, na wzór „Wyborczej" i prasy lokalnej w Niemczech.

Ale prawdą jest też to, że informacja lokalna jest droga. To najdroższy z modeli redakcyjnych. Nie przez przypadek jednym z pierwszych posunięć dotkniętego kryzysem „Super Expressu" było zamknięcie oddziałów lokalnych.

Po stronie wydatków trzeba doliczyć m. in.:
  • koszty druku dodatkowych stron (może mutacji, albo nawet dodatkowwego grzbietu)
  • koszty utrzymania oddziału
  • koszty sieci korespondentów terenowych na poziomie lokalnym (nie mówiąc o poziomie sublokalnym, nieosiągalnym - bo całkowicie nierentownym - dla gazet ogólnokrajowych).
Nawet jeśli „Dziennik" podzieli się tymi kosztami z „Faktem", przychody z reklam lokalnych i ze sprzedaży egzemplarzowej z pewnością nie wystarczą na zbilansowanie budżetu w większości aglomeracji w Polsce.

Można założyć z dużym prawdopodobnieństwem, że dodatki lokalne do „Dziennika" który ma 1 oddział lokalny (Warszawa), powstaną tylko w dużych, bogatych miastach i raczej tam, gdzie znajdują się już oddziały „Faktu" (7 w sumie, w tym Warszawa):
  • Poznań
  • Katowice
  • Wrocław
  • Trójmiasto
  • Kraków
  • Łodź.
Do tej listy dorzuciłbym jeszcze Szczecin, Bydgoszcz, może Lublin.

Gazety w tych miastach mogą się już powoli szykować na regularną bitwę z oddziałami pod dowództwem Dominika Tzimasa. Od 1 sierpnia 2006 r. przechodzi on z darmowego dziennika „Metropol", gdzie jest obecnie dyrektorem zarządzającym, do „Dziennika", gdzie obejmie tę samą funkcję.

Tzimas to znakomity menadżer. W ciągu dwóch lat zmienił „Metropol" z warszawskiego dziennika w gazetę ogólnopolską, która obecnie ukazuje się w 10 największych miastach w Polsce.

> Tag: , , , , , , ,

Komentarze

Anonimowy pisze…
Bardzo interesujacy post na aktualny temat z duzą wartością dodaną z Pana strony.

Dziękuję
Anonimowy pisze…
To, co udało się GW, jest bardzo trudne do powtórzenia.

Dodatki lokalne / mutacje są nie tylko kosztowne w utrzymaniu - także trudno na nich zarobić wydawcom ogólnokrajowym.

Przekonali się o tym wcześniej wydawcy Życia, Super Expressu, Dzień Dobry, śp. City Magazine i wielu innych.

Czytelnicy szukają na stronach lokalnych gazet nie tylko bieżących informacji, ale także ogłoszeń, zwłaszcza drobnych.

Bazy ogłoszeniowej nie da się zbudować z marszu. Gazety regionalne budowały je od dekad, GW od kilkunastu lat.

Gazety regionalne budują głębsze relacje z czytelnikami: pełnią rolę katalizatorów dla inicjatyw obywatelskich, wokół gazet organizują się społeczności, dziennikarze ”stąd” wyrażają ich interesy.

Nawet GW nie udała się ta sztuka w wielu regionach.

Dlaczego miałaby się udać Dziennikowi? Jego strony warszawskie są jeszcze nudniejsze niż reszta gazety. 8 stron, 0 newsów. Same ponadczasowe „ficzerki” typu zły stan dróg. To za mało, by bić się prasą regionalną.