„The Economist" zastanawia się kto zabił gazety

Kto zabił gazety? - zastanawia się tygodnik „The Economist" w swoim ostatnim wydaniu i cytuje znanego analityka Philipa Meyera, który wróży śmierć gazet w 2043 roku (polecam jego książkę "The Vanishing Newspaper").

Czytelnicy tego bloga i specjaliści nie znajdą w tym tekście niczego nowego. Dziś nawet ludzie spoza branży medialnej widzą, że biznes, który polega na sprzedawaniu słów czytelnikom i na sprzedawaniu czytelników reklamodawcom powoli rozpada się.

Jest w tym artykule jednak kilka wybranych faktów i trafnych spostrzeżeń wartych uwagi.

Zgadzam się z analizą „The Economist", który przypomina, że gazety ignorowały internetową rzeczywistość od lat i, że niektóre z nich - ale tylko niektóre - wreszcie próbują naprawdę nadrobić stracony czas (np. nytimes.com i washingtonpost.com).

Jednakże, choć niektóre gazety dorobiły się znakomitych witryn internetowych i nauczyły się sprzedawać reklamę online, to za mało - twierdzi z dużą nutą pesymizmu anonimowy* autor tekstu i formułuje inrygującą hipotezę:

Niebezpieczeństwem dla gazet jest to, że ich wysiłki w internecie mogą spowodować spowolnienie ich upadku".


Dlaczego? Bo wielu wydawców jest ciągle przekonanych, że tylko papier jest się liczy, a internet postrzegają jako produkt zastępczy dla papieru, jako dodatek a nie jako strategiczną przestrzeń pierwszej wagi.

Wielu z nich myśli naiwnie w kategoriach gazety papierowej, a nie w kategoriach informacji jako produktu do sprzedania. Google nie ma tego typu złudzeń: jego portal, który nie produkuje żadnej informacji, tylko pobiera je z tysięcy źródeł - Google News, przyciąga dziesiątki milionów internautów.

„The Economist" zauważa w segmencie gazet następujące tendencje:

  • zmniejszanie nacisku na aktualności polityczne i międzynarodowe
  • wzmożone zainteresowanie informacjami "hiperlokalnymi"
  • znaczny wzrost ilości gazet bezpłatnych
  • szybki rozwój dziennikarstwa obywatelskiego, które raczkuje (ale niektóre gazety tak jak np. brazylijska Zero Hora poświęca mu coraz więcej miejsca).

Wstępniak „The Economist" kończy się kończy się optymistyczną wizją: dziennikarstwo wysokiej jakości nie umrze, gdyż rozwinie się szeroka współpraca między wydawnictwami (tymi, którym uda się przetrwać), fundacjami, blogerami i amatorami praktykującymi „dziennikarstwo obywatelskie".

Pozostaje znaleźć nowe modele współpracy i nowe modele biznesowe. A może czas na „dziennikarstwo open source" promowane przez fundację NewAssignment.Net, i Jay Rosena?

* Wszyscy autorzy tego prestiżowego tytułu są anonimowi i nie podpisują swoich tekstów.

> Tag: , , , , , , , ,

Komentarze

AndrzejM pisze…
Eee, jako szary zjadacz newsów wolę treść przygotowaną przez profesjonalistów, a nie "dziennikarzy obywatelskich".

Bywają wśród nich perły,ale uważam że większość to subiektywni "pieniacze". Mogą byc ciekawym i istonym, ale jednak UZUPEŁENIENIEM oldskulowych dziennikarzy.

Moim zdaniem to internetyzacja newsów pogłębia tylko ich tabloidyzację.