Polskie gazety namawiają dziennikarza w Londynie do pisania korespondencji za darmo

Brak regulacji prawnych w kwestii statusu dziennikarza-freelancera doprowadza do śmiesznych sytuacji, jak ta, ktora się przydarzyła Michałowi Dzierża, polskiemu dziennikarzowi w Londynie.

Dzwonili do niego redaktorzy z polskich gazet namawiając do pisania o udaremnionych zamachach. Ale bez, albo za symbolicznym wynagrodzeniem. Żeby chociaż zaproponowali mu część przychodów z reklamy, co zamierza zrobić Agora, a tu nic:

„(...) Dlaczego wszystkim się wydaje, że waga wydarzeń może rzekomo sprawiać, iż kwestia wynagrodzenia za pracę staje się tematem trzeciorzędnym? Każdy dziennikarz może oczywiście tworzyć wiele rzeczy z czysto altruistycznych powodów, kierując się powołaniem, czy chęcią odkrycia prawdy, podania jak najrzetelniejszych informacji itp., jednak dlaczego miałby być dostępny dla każdego na każde zawołanie? Za darmo??" - zastanawia się Michał.

Tak trzymać panie Michale. Czy może Pan uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć kto Panu składał takie niemoralne propozycje?

Co Państwo o tym myślicie?

Źródło: blog UK:PL

Komentarze

Anonimowy pisze…
"Tak trzymać panie Michale"...
trzymać jak trzymać :)
w dzisiejszych czasach - kiedy ciężko znaleźć jakąkolwiek działkę na której nie panuje ostra konkurencja - czasami trzeba wyzbyć się dumy i zrezygnować z kilku wypłat na rzecz możliwości szerszego zaistnienia...

a nie lepiej byłoby kilkatygodni pisać za darmo a pożniej kasować podwójnie? bo chyba (nie)wspomniane media nie wymagały ukrywania własnych personaliów...
Anonimowy pisze…
Panie Krzysztofie, gwoli wyjasnienia, to nie tylko gazety dzwonily, bylo kilka mediow elektronicznych, a wpis w moim blogu powstal nie tylko w wyniku wczorajszych wydarzen, ale tez dlatego, ze taka sytuacja spotyka mnie (i zreszta nie tylko mnie) nie po raz pierwszy. Czesto jest tak, ze cos tam jest zamawiane, umowa dzentelmenska obowiazuje tylko do czasu przekazania korespondencji, a o wynagrodzeniu sie juz pozniej nie wspomina.

Co do nazw, czy tytulow, to przyjalem zasade, ze nie bede pisal ani u mnie, ani gdzie indziej, kto, co i dlaczego. Nie chodzi mi o pietnowanie konkretnych redakcji, a jedynie o pokazanie zjawiska.

Adam - nie chodzi o dume. Przeczytaj dokladnie moj wpis na moim blogu. Poza tym, nikt nie mowil o 'szukaniu dzialki' czy 'zaistnieniu'. Za darmo bylo wiele razy, kiedys trzeba powiedziec dosyc.

Pozdrawiam,

Michal
Anonimowy pisze…
Do Pana Zygadlewicza
proponuję wogóle nie płacić dziennikarzom, w końcu koncerny prasowe są biedne jak mysz kościelna i przydałaby się taka pomoc spoleczna, skoro wstyd im do opieki społecznej się zwrócić.

No i ten argument o możliwości podpisu pod własnym darmowym artykulem - zniewalająco-powalający.

Mam propozycję sprawdzianu "na żywca" proszę pójść do sklepu i wziąć na krechę obiecując że będzie Pan u nich kupował częsciej i nawet płacił.

Andrzej-Ludwik Włoszczyński
Anonimowy pisze…
Proponuję w ogóle nie płacić dziennikarzom bo przecież każda wiadomość i tak rozniesie się plotką stugębną ;-)
klon-immor[t]al pisze…
adam zygadlewicz: a to skoro mozna pare tygodni, to czemu nie miesiecy albo lat? daj palec, a reke wezma - mowi przyslowie. w zawodzie dziennikarza, gdzie (bedac dziennikarzem uczciwym, rzecz jasna) trzeba sie solidnie napracowac nad materialem, zeby tylko otrzymac te kilka groszy, duma jest wlasnie tym, czego sie wyzbyc nie wolno...

olgierd: to zlikwidujmy w ogole prase :) bo zaczynam uwazac, ze systemy typu wiki moga byc o wiele skuteczniejsze - gdyby chociazby w reutersie wprowadzic system podobny do wikinews, z latwoscia daloby sie uniknac incydentow z manipulacja zdjeciami, a pewnie i materialu byloby i wiecej, i taniej.

jak sie w ogole pozostali odnosza do takiego pomyslu? co pan krzysztof w ogole mysil o wikinews?
Anonimowy pisze…
Dziekuje za wszystkie sugestie. Nie chcialbym wchodzic w dalsze dywagacje.

Wiem tylko ze zrobienie z siebie ofiary to bardzo tani i EFEKTYWNY sposob na promocje - czego swiadectwem sa Panstwa komentarze i oburzenie. Gratuluje poszkodowanemu - teraz beda placic!

poza tym bycie "wielokrotnie poszkodowanym" bez podania jakichkolwiek szczegolow to dla mnie zachowanie troszke infantylne potwierdzajace to co powyzej
Anonimowy pisze…
Nie odmówię sobie komentarza skoro p. Zygadlewicz uzywa argumentu zabójczego, co prawda raczej dla blondynek, "infantylność".

Infantylnością, dla mnie na pewno, jest oferowanie za dobrą robotę możliwości umieszczenia podpisu jako gratyfikacji. Piszę "dobrą robotę" bo nie podejrzewam aby za knota zaoferowano cokolwiek, ba podjęto jakąkolwiek rozmowę z autorem.
Bazowanie na darmowych tekstach zaczyna mi przypominać sytuację z 3 miesięcznym okresem próbnym, na jaki przyjmuje się młodych w wielu firmach, mozna zapłacić marne grosze a po 3 m-cach - dzięki, szukamy nowych frajerów.