Czy Web 2.0 istniał już w 1998 r., ale nikt o tym nie wiedział?


Tak wyglądała strona Google w 1998 r. Już wtedy Google zamieścił napis „Beta", który stał się dziś ironicznym symbolem nowego pokolenia internetu zwanego Web 2.0.

Taki napis umieszczają dziś obok swojego logo, często w formie kolorowej gwiazdki, prawie wszystkie nowe przedsięwzięcia z epoki Web 2.0. Taka moda.

Dla jednych to prawdziwy okres testów, dla innych - tylko sprytny wybieg, by nie płacić praw autorskich (na terenie USA), dla innych wreszcie - graficzny bajer nadający sznytu nowoczesności.

A dla Państwa?

Źródło: despuesdegoogle

> Tag: , ,

Komentarze

Anonimowy pisze…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wersja_beta

Radzę się zapoznać z tekstem na Wikipedii. Wersje alfa, beta były od dawna. O dziwo, od niedawna powstała na to moda. Kuriozum.

Zwykle alfy to testowe pre-wersje wewnętrzne. Bety przeważnie są publiczne, udostępniane szerokiej rzeszy użytkowników, tak by wyłapać mogli oni błędy wcześniej nie znalezione podczas wewnętrznych testów lub wyrażać swoje opinie nt. funkcjonowania programu/aplikacji.
Anonimowy pisze…
Ale to jest chyba prawdziwa wersja testowa http://v098.iloggo.pl bo nigdzie żadnej informacji o tym serwisie nie znalazłem.
rafi - Tekst z Wikipedii znam, ale wydalo mi sie ciekawe, ze znane od dawna okreslenie "wersja beta" przezywa teraz swoj renesans...
Anonimowy pisze…
Wydaje mi się, że tak łatwiej - wypuścić aplikację oznaczoną jako beta. Dlaczego? Wyciek danych osobowych lub wadliwe działanie programu i jakiekolwiek związane z tym pretensje będą nieuzasadnione, gdyż autorzy na starcie ostrzegali iż jest to wersja beta, a co za tym idzie nie pozbawiona błędów, usterek i innych takich brzdęków.
Anonimowy pisze…
Ale z drugiej strony, nikt nie jest w stanie tak przetestować serwisu jak miliony użytkowników. Nie sądze, by chodziło o uciekanie od odpowiedzialności - myślę raczej, że dzięki wersjom beta serwisy końcowe są bardziej funkcjonalne i przemyślane.
Test of Blogger pisze…
Dlaczego uważa Pan, że jest to związane z unikaniem opłat za prawa autorskie. Nie uważam, że to nieprawda, ale zastanawiam się skąd ten wniosek. Jeśli robię coś, mogę to nazywać jak mi się podoba i nie ma to żadnego związku z prawami autorskimi, których jestem i przed i po 'becie' właścicielem. Wydaje mi się, że z ową 'betą' chodzi o coś innego. Prosta zasada: jeśli beta jest fajna, to jaka super musi być wersja ostateczna! Chwyt marketingowy.