Italianizacja polskich mediów

Czy symbioza między mediami i polityką oraz brak identyfikacji profesjonalnej i etycznej dziennikarzy owocują "paralelizmem politycznym" mediów, czyli bezpośrednim odbiciem w mediach podziałów na scenie politycznej? Czy musi wymrzeć jakieś kolejne pokolenie by dziennikarze stali się jedną twarda skorupą? Czy w W IV RP spin doktorzy PiS przejeli role IV Wladzy? To tylko niektóre z pytań jakie pojawiły się w burzliwej dyskusji pod moim wpisem „W Polsce uniwersyteccy teoretycy myślą za dziennikarzy" w salonie24.pl.

Oto fragment komentarzy, które wydały mi się szczególnie interesujące:

Karol Jakubowicz: „To, co się zdarzyło w mediach krajów postkomunistycznych, teoretycy nazywają "italianizacją mediów", czyli sytuacją, w której ścisłe związki między mediami i polityką, wymienność kadry między tymi dziedzinami oraz brak wyraźnej identyfikacji profesjonalnej i etycznej dziennikarzy, owocują "paralelizmem politycznym" mediów, czyli bezpośrednim odbiciem w mediach podziałów na scenie politycznej. Póki dziennikarze nie oderwą się od piersi polityków i nie zdobędą się na własną, odrębną tożsamość jako grupy zawodowej służącej ludziom i demokracji, póty będziemy mieli obecną sytuację niskiej jakości nawalanki w mediach między ludżmi uważającymi, że są powołani do prowadzenia ludu w jedynie słusznym, przez siebie wybranym kierunku".

„(...) musimy czekać te kilkaset lat, aż nam kultura polityczna i demokracja dojrzeją. Nie stać nas oczywiście na to i powinniśmy starać się nadrabiać zapóźnienie cywilizacyjne jak najszybciej. (...) Polacy mówią do siebie językiem nienawiści. Zaczynamy być tak spolaryzowani, jak np. Węgrzy, podzieleni na dwa nienawidzące się obozy, zwalczające się bez pardonu i bez brania zakładników. Media są, na dobre i na złe, "pudłem rezonansowym" społeczeństwa: trudno wymagać od dziennikarzy bezstronności i chłodnej analizy, gdy wokół toczy się walka na śmierć i życie. Nawet gazety, które niegdyś stawiały sobie wysokie wymogi etyczne, stały się po prostu szczekaczkami. Z przykrością stwierdzam, że dotyczy to m.in. największych dzienników polskich, gdzie zaangażowanie w walkę polityczną daje efekty, jak z czasów PRL-u, gdy każdy, nawet najbardziej niewinny przekaz medialny musiał nieść przekaz propagandowy i 'smrodek dydaktyczny'. Wszystko to cofa nas, zamiast posuwać do przodu".

mr off (mr.off.salon24.pl): „W IV RP spin doktorzy PiS przejeli role IV Wladzy...Czy to wina dziennikarzy? Nie sadze: o ksztalcie mediow decyduja bowiem nie dziennikarze, a redaktorzy, wydawcy, a przede wszystkim wlasciciele. Czyli biznes i polityka". (...) O tym jak rozmawiaja ze spoleczenstwem (i soba) dziennikarze decyduje poziom kultury politycznej w spoleczenstwie, decyduje dlugosc tradycji demokratycznej, decyduja historyczne korzenie narodu i spoleczenstwa... Nasze sa w katolickiej Polsce feudalnej i autorytarnej, pozniej PRL,owskiej... Kultura polityczna to element kultury jako takiej. Jaka ona w Polsce AD 2007 jest i slepy widzi. Spin doktorzy PiS z premedytacja wykorzystali polityczne podzialy wsrod Polakow, jakie stworzyl PRL, Okragly Stol dla swoich gier politycznych dzielac Polakow. Ze skutkiem, ktory widac...".

Andrzej Chrzanowicz (podprad.salon24.pl): „Dzisiaj dziennikarze są [bardziej] podzieleni niż scaleni. Stowarzyszenie dziennikarzy broni tylko swoich członków (i tu też bym miał wątpliwości), prawo prasowe jest archaiczne, a za zmianę zabierają się politycy nie dziennikarze. (...) Brak ducha zaangażowania, ludzi z powołanie (choćby Kapuściński), którzy robili by to z pasji a nie tylko dla pieniędzy. Czy musi wymrzeć jakieś kolejne pokolenie by dziennikarze stali się jedną twarda skorupą? Pewnie tak. Trzeba odseparować polityków od tworzenia mediów".

Pyzol: „Przez kilkanascie lat w tzw. mainstreamowych mediach nie bylo praktycznie zadnych dziennikarzy, reprezentujacych inny od - nazwijmy go: trzeciorzeczpospolitowy szablon mysleniowy i stamtadze dogmaty. Pojawienie sie innych, wypchnietych - wydawaloby sie juz skutecznie w tzw. niszowosc ( ktory to termin n.b. nabral zabarwienia negtywnego, kpiarskiego) wywolalo szok i lawine pomyj ze strony establishmentu IIIRP, w tym takze nalezacych do niego kolegow po piorze. To nie PiS podzielil dziennikarzy, ale rzeczywistosc, tyle ze do 2005 podzial ten byl w glownych mediach nieobecny".

w.s media (cogito62.salon24.pl): „Polskie dziennikarstwo jest śmiertelnie chore od lat tzw.transformacji ustrojowej. Ta choroba to wirus PRL-u, spuścizna komunizmu.Herbert nazwał to "zapaścią semantyczną". (...) Dramatem polskiego dziennikarstwa jest obecna sytuacja, w której ludzie bredzący o wolnym, profesjonalnym dziennikarstwie, są jednocześnie wasalami medialnego układu III RP. Powstaje błędne koło. Bez wyjścia".

Do debaty włączył się też, we wpisie pt. „O dziennikarzach bez lusterek i hamulców" Igor Janke:

„Ja też mam poczucie, że od pewnego czasu przechodzimy poważny kryzys jakości polskich mediów. Ale nie jest to kryzys związany z upolitycznieniem, czy z podziałem środowiska dziennikarskiego. To, że taki podział jest, nie jest niczym dramatycznym. To, że od pewnego czasu toczy się rzeczywista a nie udawana debata, to dobrze. To, że poglądy głoszone przez moich kolegów z „Rzeczpospolitej” nie są już traktowane jak marginesowe oszołomstwo a jeden z ważnych głosów w debacie, to świetnie. To, że środowisko „Gazety Wyborczej” jest dzisiaj tylko jednym z uczestników debaty a nie monopolistą decydującym o wszystkim, to normalnienie sytuacji".


Ale z tą jazdą bez trzymanki, o której pisze Krzysztof, coś jest na rzeczy. Mam wrażenie, że od pewnego czasu , jakieś 3-4 lata, od kiedy niezwykle nasiliła się konkurencja biznesowa na rynku medialnym, poziom warsztatu dziennikarskiego zaczął się obniżać. Coś, o czym wcześniej słyszałem od amerykańskich dziennikarzy, teraz zaczęło być problemem i u nas. Nacisk właścicieli na szybkość i atrakcyjność kosztem jakości i rzetelności".
> Tag: , , , , , , , , ,



Komentarze