Co to jest disruptive innovation i dlaczego nie warto powielać starego przy użyciu nowych technologii

Wraz z pojawieniem się smartfonów, ebooków i tabletów kończy się powoli epoka zapoczątkowana wynalazkiem Gutenberga, dzięki któremu dominacja druku zrewolucjonizowała nasz stosunek do pisania, do kultury i tak naprawdę zmieniła nasze widzenie świata.


Era cyfrowa, w którą wkroczyliśmy z impetem, nie wymaże pięciu wieków kultury książki drukowanej, ale będzie miała równie głębokie skutki jak te, które od pierwszej Biblii do komiksów Hergé ukształtowały naszą myśl, wrażliwość i wyobraźnię.
Wiele firm z plejadą zdolnych, inteligentnych menedżerów nie może jednak zrozumieć, że właśnie zaczęła się nowa era. Dlaczego nie potrafią zainicjować innowacyjnych rozwiązań, a raczej dlaczego robią to tak rzadko? Odpowiedzi można szukać w książce pt. „An Army of Davids” Glenn’a Reynolds’a i w analizach Claytona Christensena, profesora Harvard Business School, autora m. in. książek „The Innovator’s Dilemma” i „The Innovator’s Solution”.
Christensen uważa, że we wszystkich branżach przemysłu istnieje pewna stała w momencie kiedy jakaś rewolucyjna innowacja wpływa na zmianę reguł gry: wielkie firmy bardzo często nie dostrzegają tego, co widzą mniejsze, nie widzą konieczności szybkich zmian i wypadają z zakrętu. To syndrom Kodaka i Nokii.

Komentarze