Szwajcarscy wydawcy stawiają ultimatum Google

Albo Google podzieli z nami przychodami z reklam wyświetlanych na stronach Google News, albo podamy go do sądu za kradzież naszych materiałów - tak brzmi ultimatum, które stawiają amerykańskiej firmie szwajcarscy wydawcy.

Od lutego 2009 roku, agregator treści Google News zaczął zamieszczać obok agregowanych newsów reklamę kontekstową, na razie tylko w USA. Ta decyzja zaniepokoiła, ale też pewnie trochę ucieszyła wydawców szwajcarskich. Dostrzegli tu oni potencjalne źródło przychodów. A to nie do pogardzenia w czasach kryzysu, który boleśnie uderza w prasę na całym świecie. Ich ultimatum jest ruchem wyprzedzeniowym.

„Nie zgadzamy się, aby Google wykorzystywał nasze treści, żeby zarabiać na tym pieniądze, naruszając nasze prawa autorskie i nie dzieląc się z nami przychodami" - zapowiedział Daniel Hammer, sekretarz generalny Presse suisse (odpowiednika naszej Izby Wydawców Prasy w francuskojęzycznej części Szwajcarii), cytowany przez szwajcarski dziennik „Le Temps".

Serwis Google News to tzw. strona startowa - agregator treści uruchomiony przez firmę z Mountain View w 2002 roku. Pokazuje on tytuły i leady artykułów z ponad 25.000 źródeł informacji, do których odsyła bezpośrednio. Wystarczy kliknąć w podlinkowany tytuł, lub lead, by znależć się na stronie źródłowej, np. dziennika „Le Temps". Google News jest, obok wyszukiwarki, generatorem ruchu dla innych witryn internetowych, m. in. dla stron gazet on line. W Szwajcarii, 20 à 30% ruchu na stronach internetowych gazet pochodzi od Google, jak twierdzi Daniel Hammer.

Wiele gazet na świecie „otrzymuje" od Google, w tym od Google News, nawet ponad 60% wizyt, które próbuje później zamienić na przychody reklamowe. Im więcej wizyt, tym więcej szans na „monetyzację", czyli na to, że internauci będą klikali w banery reklamowe, lub w linki sponsorowane.

Wydawcy prasy na ogół słabo radzą sobie w internecie z inymi modelami biznesowymi niż tradycjna reklama. Dlatego też niechętnie wchodzili dotychczas w konflikt z Google, by nie podcinać gałęzi, na której siedzą. Tym bardziej, że Google jest nie tylko ich konkurentem, ale też poważnym partnerem w biznesie:

„Google jest dla nas kluczowym partnerem, nie zapominajmy o tym. W przypadku reklam kontekstowych wyświetlanych na stronach naszych gazet współpraca układa się znakomicie. Nie można diabolizować Google, tylko szukać najlepszych możliwości współpracy" - tłumaczy Philippe Gendret, dyrektor departamentu Internet w Grupie Edipresse (która nota bene łączy się z grupą Tamedia, by przeżyć kryzys).

Większość wydawców prasy udostępnia swoje strony dla reklam kontekstowych (linki sponsorowane AdSense) Google. To dla niektórych - głównie dla największych witryn - niezłe źródło przychodów. Śmietankę zgarnia jednak Google i jego niezliczone serwisy: YouTube, Google Maps, Google Finances, Blogger...

Według wydawnictwa Tamedia, Google zarobił w Szwajcarii, głównie na linkach sponsorowanych, ok. 60 milionów franków szwajcarskich w 2008 roku, czyli aż 20% szwajcarskiego tortu reklamowego w internecie. W tym samym czasie, wydawcom szwajcarskich gazet udało się w internecie zgarnąć zaledwie... 1,4% budżetu reklamowego, wynika z raportu instytutu badawczego Media Focus. Dla porównania, według magazynu ekonomicznego „Le Bilan", w Niemczech, wydawcy witryn internetowych sięgnęli w 2008 roku tylko po 3,3% reklam on line, we Francji „aż" - 8%.

Dwa wnioski nasuwają się po lekturze tych statystyk. Po pierwsze, pokazują one jak duża jest przepaść między Googlem a tradycyjnymi wydawcami, którym ciągle nie udaje się przekuć szarego na złote w internecie. Potrafią tworzyć treści wysokiej jakości, ponosząc przy tym wysokie koszty, ale nie potrafią na tym zarabiać w internecie. Google nie tworzy treści, a więc nie ponosi kosztów, tylko agreguje materiały innych za darmo w swoich serwisach i zarabia na tym krocie.

Po drugie, widać jak wiele mogą zyskać ci, którym uda się zmusić Google do płacenia za prawa autorskie. W Europie dokonali tego już wydawcy belgijscy i francuska agencja prasowa AFP. Dlaczego miałoby to się nie udać innym, na przykład Szwajcarom, a może też i Polakom? Tradycyjni wydawcy są pod ścianą, gdyż spada im sprzedaż egzemplarzowa, sprzedaż reklam i ogłoszeń. Pomimo kryzysu, prognozy dla rynku reklamy online na 2009 rok są nadal optymistyczne, przynajmniej te dotyczące Polski, a średnia dynamika wzrostu wyniesie 25-30% w skali roku - uważają eksperci cytowani przez portal ekonomiczny Forsal.pl (należący do Inforu, wydawcy „Gazety Prawnej"). Jest o więc o co walczyć.

W Polsce wydawcy już rozpoczęli walkę z agregatorami treści. Pozwy sądowe szykują Infor Biznes, wydawca „Gazety Prawnej", i Presspublica, wydawca „Rzeczpospolitej" i „Parkietu". Roszczenia wobec portali, które z nielicznymi wyjątkami, jak Gazeta.pl, publikują treści stworzone przez innych, sięgać mogą w sumie kilku milionów złotych.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Szwajcarzy sa smieszni, powinni dziekowac, ze Google generuje ogladalnosc ich stron. Przeciez Google News nie kopiuje newsow a jedynie je segreguje, przeczytanie pelnej wiadomosci wymaga klikniencia w link. Agregatory tresci to czasmi jedyne sensowne i szybkie wyszukanie interesujacych nas tematow. Na miejscu Google, podziekowalbym tym bucznym stronom i poczekal, az sami wroca z podkulonym ogonem.
No tak, ale jak tak dalej pójdzie, to gazety pozwalniają dziennikarzy.

Jak nie będzie dziennikarzy - nie będzie newsów.

Jak nie będzie newsów - nie będzie też Google News, bo Google News newsów nie "produkuje".