Inwazja widgetów



Strona startowa Cafe News składa się z samych widgetów. Jest prosta, użyteczna i łatwa w obsłudze.


Są wszędzie: na blogach, portalach, stronach startowych i serwisach społecznościowych, a nawet na pulpitach naszych komputerów. Widgety, czyli internetowe aplikacje ery Web 2.0, które robią tylko jedną rzecz, jak kalendarz, pogoda, wyszukiwarka słów w Wikipedii, są w modzie. Marketerzy główkują po nocach jak nam je wcisnąć, a Google produkuje je teraz na setki co miesiąc.

Widget jest darmowym narzędziem personalizacji stron internetowych, w tym blogów. To mini-agregator, który pobiera treści przez kanał RSS. Służy do dystrybucji treści komercyjnej (reklamy, zajawki promocyjne, klipy i podcasty reklamowe...) i niekomercyjnej (galeria widgetów na Widgipedia.com).

Dużą popularnością cieszą się teraz widgety multimedialne, np. wideo jak ten oferowany przez CNN.

Internauci nawet nie muszą otwierać przeglądarki, by oglądać np. niektóre programy MTV czy przeglądać informacje z BBC. Wystarczy to małe okienko zainstalowane bezpośrednio na pulpicie komputera i połączenie z internetem. Nie odsyłam do definicji widgetu w polskiej Wikipedii, bo jest niezrozumiała, lepsza jest definicja po angielsku i po francusku. Samo słowo widget pochodzi prawdopodobnie od połączenia słów „Windows" i „gadżet" choć niektórzy twierdzą, że powstało jeszcze w... 1920 roku. Amerykanie nazywają je też nieraz: „apps", „blidgets", „desklets", „flakes", „gadgets", „minis", lub „modules".

Miliony ludzi korzysta z internetu przy pomocy widgetów. Tom Smith, dyrektor badań z Universal McCann z Londynu i autor badań na ten temat w ok. trzydziestu krajach, szacuje, że 23% internautów na świecie używa widgety. Tak naprawdę, jest ich o wiele więcej, ale nie deklarują tego w badaniach, gdyż po prostu nie wiedzą, że narzędzia, z których korzystają to właśnie widgety.

Popularność widgetów ma oczywiście związek ze zmianą sposobu konsumpcji informacji w internecie (to nie internauta idzie teraz po informację, to informacja przychodzi, dzięki RSS-om, do internauty) i fragmentaryzacją źródeł informacji.

Internet od dawna nie jest już zwykłym katalogiem stron. To także szereg pożytecznych narzędzi, jak na przykład strona startowa składająca się z widgetów, które użytkownik sam wybrał z listy, lub sam znalazł. Przykłady:
  • iGoogle,
  • Netvibes (jeden z moich ulubionych programów) czy
  • polska Cafe News.
Widgety rozpowszechniły się w internecie głównie dzięki blogom. Dla jednych blogerów to sposób na urozmaicenie ubogiej szaty graficznej ich bloga. Dla innych - promocja treści, które są im bliskie ze względów światopoglądowych. Dla innych wreszcie, tych najbardziej znanych, będzie to jeden ze sposobów na zarabianie na blogu, bo w niedalekiej przyszłości producenci treści, głównie tradycyjne media, będą prawdopodobnie płacić za promocję swojej marki.

A dla tradycyjnych mediów, to na przykład sposób na „podłączenie się" do blogosfery. Dzięki widgetom stworzonym przez firmę Primlabs w 2007 roku, wiele szwedzkich gazet linkuje dziś do blogosfery, traktując ją jak zwykłe źródło informacji i analizy.

Rozwój widgetów jest nierozerwalnie związany z producentami systemów operacyjnych do komputerów, jak Apple i Microsoft, czy z przeglądarkami. Widgety pojawiły się w systemach operacyjnych komputerów MacOS (Macintosh) i Windows Vista (Microsoft), co spowodowało, iż trafiły „pod strzechy". Podobnie jest w przypadku przeglądarki Opera. Widgety Opery są niewielkimi aplikacjami korzystającymi z silnika Opery i działającymi bezpośrednio na pulpicie komputera.


Na stronie Dashbord firme Apple królują widgety „desktopowe", czyli takie, które funkcjonują na pulpicie komputera, jak np. prognoza pogody, kalendarz, czy kalkulator.

Użytkownicy komputerów Macintosh firmy Apple od 2005 roku znają Dashboardy, tzn. widgety „desktopowe", czyli takie, które funkcjonują w ich komputerze, jak np. prognoza pogody, kalendarz, kalkulator... Są one zintegrowane z systemem Mac OS X 10.4 i aktywowane przez klawisz F12. Apple oferuje ona użytkownikom komputerów Macintosh kilkset widgetów w wielu kategoriach, np.: Audio, Business & Finance, Calendars czy nawet Games. Teraz Apple namawia programistów do tworzenia widgetów na iPhone, bo telefony komórkowe to następne pole walki marketerów.

Giganci internetu: Google, Yahoo! i Apple jako pierwsi zrozumieli potencjał kryjący się w widgetach. W 2005 roku, Yahoo kupił firmę Konfabulator, która propagowała widgety na szeroką skalę od 2003 r., zmieniając jej nazwę na Yahoo! Widgets, i rozpoczął testy nowych widgetów na blogi.

Wikipedia też ma swój widget. To normalne.

Google, który nazywa widgety gadżetami, uruchomił już w 2004 r. Google Desktop, mini-aplikację przeszukującą zasoby komputera. Google udostępnia regularnie zestawy narzędzi programistycznych do iGoogle, strony startowej z gadżetami i oferuje aż 100 tysięcy dolarów firmie, która postawi na produkcję gadżetów. Autor widgetu, który będzi oglądany ponad 250 tysięcy razy otrzyma, w ramach programu "Google Gadgets Ventures", czek na 5 tysięcy dolarów. Platforma Open Social stworzona przez Google ma na celu m. in. ujednolicenie widgetów, tak, by każdy widget pasował do każdego serwisu czy bloga.
„Dzięki (...) zmianom Wasze nowe gadżety będą mogły być nie tylko bogatsze w treść (bardziej rozbudowane, bo możliwe do wyświetlania w trybie pełnoekranowym), ale także w pełni interaktywne. Położyliśmy bardzo duży nacisk na "uspołecznienie" gadżetów dodając opcje, które w znacznym stopniu ułatwiają stałą komunikacje z serwisami społecznościowymi. Od teraz, będzie także można budować gadżety zawierające listy przyjaciół oraz dodawać opcje informujące o aktualizacjach na stronach profili przyjaciół z wybranych społeczności internetowych" - informuje Google na swoim blogu firmowym.
Gra jest warta świeczki, bo widgety internetowe, desktopowe i komórkowe mogą być - jak wynika z badań m. in. e-Marketera - nowym, dynamicznym kanałem reklamowym, na który firmy przeznaczają coraz większe budżety. Oto kilka powodów, dla których marketerzy - a przynajmniej ci którzy już zrozumieli co to jest i jak to działa - są zainteresowani widgetami:
  • Największą zaletą jest tu możliwość komunikowania się z konsumentami bezpośrednio na pulpicie ich komputera, na ich stronie startowej, lub na prywatnej stronie serwisu społecznościowego. Widget sytuuje się gdzieś pomiędzy reklamą i takimi narzędziami jak e-mailing, co oznacza, że może być z powodzeniem wykorzystany w kampanii marketingowej jakiejś marki.

  • Nie są one postrzegane przez internautów jako agresywne, wprost przeciwnie - to internauci decydują sami czy, a jeśli tak to który widget chcą zamieścić na swoich blogach, lub innych stronach www. Czyż może być lepszy przykład „permision marketing"?

  • Internauci akceptują je łatwiej niż inne formy reklamy. Według Universal McCann, internauci, którzy wchodzą na strony reklamodawcy przez widgety, np, Hondy, Nike czy Coke, spędzają na tych stronach więcej czasu. Jak informuje Le Journal du Net, „Średnia kliknięć wynosi 14%, a wejścia na stronę reklamodawcy są 4 razy częstsze niż z mailingu".

  • Widgety pozwalają komunikować w czasie rzeczywistym, nie tak jak e-maile.

  • Widgety same się rozprzestrzeniają w internecie. Zamiast umieszczać je odpłatnie w formie reklamy na inych witrynach, reklamodawca proponuje widgety na swojej stronie (w formie kodu HTML), a internauci sami go rozsyłają w sieci.
Dla serwisów społecznościowych widgety wydają się być wymarzonym narzędziem marketingowym, czymś w rodzaju dyskretnego programu lojalnościowego. Mają na nowo zdynamizować internautów zmęczonych „social networking fatigue", jak nazywa to zjawisko blog Mashable. Facebook (2007 r.) i MySpace (2008 r.) otworzyły swoje platformy dla programistów, powodując falę nowych widgetów. Swoje widgety oferuje również Digg.

Jak wynika z badań amerykańskiej firmy Alloy Media+Marketing, młodzież korzystająca z MySpace nie tylko używa widgetów na codzień na swoich blogach czy stronach personalnych, ale też jest gotowa na publikację reklam, oczywiście w zamian za wynagrodzenie w takiej czy innej formie.

Maciej Budzich, autor znanego bloga Mediafun, który zaczyna żyć z reklam, ma podobne zdanie:
„(...) widgety wydają mi się bardzo atrakcyjną formą reklamy (jedyny minus – ich nadmiar sporo waży). Natomiast wydaje mi sie, że dobrze zrobiony widget dostarczający treść jest atrakcyjny również dla czytelników i bardziej efektywny niż migający banner. Niestety na przeszkodzie stoi niska świadomość klientów-marketerów jeśli chodzi o widgety... na tyle niska, że przy rozmowach o ewentualnej reklamie sam proponuję wykonanie takiego widgetu...." - mówi Maciej.
Michał Samojlik, webdesigner i szef agencji interaktywnej Autentika, potwierdza że „widgety są traktowane w Polsce po macoszemu". Uważa on jednak, że ta sytuacja zmieni się u nas w ciągu 2-3 lat. „Skuteczność banerów reklamowych jest odwrotnie proporcjonalna do skuteczności widgetów. Widgety będą się więc szybko rozwijać" - twierdzi Samojlik, który produkuje hurtowo widgety dla Google. Jego biznes rozwija się tak dynamicznie, że Autentika, jako pierwsza w Polsce, wydzieliła spółkę 8Fish dedykowaną tylko do produkcji widgetów.

> Tag: , , Tok FM,

Komentarze

Anonimowy pisze…
A mnie niezmiennie przypomina sie pewna francuska komedia, w ktorej ludzi zamiast wlasnej mowy uzywaja sloganow reklamowych -- tak juz troche jest z blogami, gdzi jeden blogger powtarza co napiasl inny, a ten powtarza za jeszcze innym. Masowe widgetowanie spowoduje, ze nic juz nie bedzie w internecie autorskie, kreatywne; blogger bedzie kopiowal bloggera, a kazdy portal zlozony bedzie z takich smaych (najpopularniesszych!) kawalkow, tyle tylko, ze ustawionych w innej moze kolejnosci. No i wszystko bedzie "sponsorowane" przez McDonald's, Geico czy inny Poker.com. Wyprani wlasnej osobowosci internauci na pytanie ktora godzina odpowiadac beda: Za kwadrans -- do you yahoo? -- pietnasta.

Moze obok manii widgetowej warto napisac cos o innym swiatowym trendzie: Ad Free Blogs!
Anonimowy pisze…
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
Dziękuję :)