Wybory prezydenckie obnażyły słabość polskich dziennikarzy. Nie potrafili oni w ogóle poradzić sobie z politykami, którzy rozegrali ich w kampanii prezydenckiej jak im się żywnie podobało.
Brak prawdziwej debaty między kandydatami, brak merytorycznych analiz programów wyborczych, brak sylwetek kandydatów, uprawianie plityki zamiast dziennikarstwa - polscy dziennikarze nie popisali się w tych wyborach. Zbyt wielu z nich daje się ciągle wkręcać w polityczne spory, przez co tracą ostrość widzenia i stają się niewiarygodni.
Nie byli w stanie niczego wyegzekwować od polityków, nawet w erze internetu, który dzięki nowym narzędziom komunikacji i serwisom społecznościowym, zwiększa siłę przebicia dziennikarzy.
Widać jak na dłoni, nie po raz pierwszy, że oprócz kilku gwiazd z warszawskich redakcji, polscy dziennikarze nie stanowią jeszcze przeciwwagi dla klasy politycznej, której powinni, jak każda IV władza, patrzeć na ręce i kontrolować.
To sztaby wybrcze Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego dyktowały warunki gry przed piersza turą wyborów i wszystko wskazuje, że tak będzie również i w drugiej turze.
Komentarze
U Pana w tekście także nie znajduję analiz...
Pozdrawiam serdecznie
Moja analiza jest podobna jeśli chodzi o poziom dużej części dziennikarzy, nie większości, choć cieszę się, że w zdecydowanie się poprawił w ciągu kilku ostatnich lat.
Nie zgadzam się, że Kuźniar jest "szczytem ignorancji". Podoba mi się jego styl, to niestety nieraz bardziej showman niż dziennikarz.
Prawda :) Ten tekst to z założenia bardziej komentarz niż analiza. Wymaga rozwinięcia.
Tomkacy w komentarzu dobrze opisał sytuację: media trochę próbowały, ale bez przekonania, z braku "mięsa" skupiały się zbyt często na "michałkach".
Najlepsze porównanie przekonań kandydatów, bo o programach (choćby przez wskazanie na tematy, które kandydat zewetowałby jako prezydent) niewiele wyborcy się dowiedzieli w tej kampanii, widzialem chyba w jakiejś gazecie czeskiej lub rosyjskiej.
Dziennikarzom i redakcjom zabrakło determinacji w tak kluczowym momencie dla demokracji i dla mediów jakim są wybory prezydenckie.
Choć żaden z nich nie przedstawił przekonywującej wizji prezydentury i obu brak było wyrazistości, rozmawiali z sobą i argumentowali.
Dla mnie najlepszy był... Jarosław Gugała, który z klasą punktował i włączał się do dyskusji Kaczyńskiego i Komorowskiego.