Wybory prezydenckie obnażyły słabość polskich dziennikarzy

Wybory prezydenckie obnażyły słabość polskich dziennikarzy. Nie potrafili oni w ogóle poradzić sobie z politykami, którzy rozegrali ich w kampanii prezydenckiej jak im się żywnie podobało.

Brak prawdziwej debaty między kandydatami, brak merytorycznych analiz programów wyborczych, brak sylwetek kandydatów, uprawianie plityki zamiast dziennikarstwa - polscy dziennikarze nie popisali się w tych wyborach. Zbyt wielu z nich daje się ciągle wkręcać w polityczne spory, przez co tracą ostrość widzenia i stają się niewiarygodni. 

Nie byli w stanie niczego wyegzekwować od polityków, nawet w erze internetu, który dzięki nowym narzędziom komunikacji i serwisom społecznościowym, zwiększa siłę przebicia dziennikarzy. 

Widać jak na dłoni, nie po raz pierwszy, że oprócz kilku gwiazd z warszawskich redakcji, polscy dziennikarze nie stanowią jeszcze przeciwwagi dla klasy politycznej, której powinni, jak każda IV władza, patrzeć na ręce i kontrolować. 

To sztaby wybrcze Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego dyktowały warunki gry przed piersza turą wyborów i wszystko wskazuje, że tak będzie również i w drugiej turze. 
  

Komentarze

recoleta pisze…
Bo i większość dziennikarzy reprezentuje kiepski poziom. To efekt słabego wykształcenia, braku doświadczenia, lansowania młodych dziennikarzy, którymi łatwiej sterować, zamiast stawiania na starszych, doświadczonych, którymi nie da się manewrować wedle własnych upodobań. Szczytem ignorancji, a w porywach nawet, braku kultury jest dla mnie Jarosław Kuźniar z TVN24. Przykro go słuchać, bo jedyne co potrafi to "nadawać" na Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Gdyby któregoś dnia Kaczyński i Pis zniknęli z planety Ziemi, to pan Kuźniar nie miałby w ogóle, o czym mówić. To dla mnie przykład braku profesjonalizmu.
Lesław pisze…
Ciekawe o jakich gwiazdach Autor pisze? Tych co dostają na przemian Dziennikarza Roku, a potem się na antenie martwią, że "sondaże zawiodły"?
Tomek W. pisze…
Panie Krzysztofie, bardzo ciekawe sądy, jednak martwi mnie, że Pan - człowiek szkolący dziennikarzy - nie poparł swoich tez żadnymi argumentami w postaci faktów. Nie przytoczył Pan żadnych konkretów, przykładów. Napisał Pan tekst, który w założeniu miał być ostry i wyrazisty, a powstała - przepraszam za określenie - papka, z której nic nie wynika.
U Pana w tekście także nie znajduję analiz...
Pozdrawiam serdecznie
@ recoleta

Moja analiza jest podobna jeśli chodzi o poziom dużej części dziennikarzy, nie większości, choć cieszę się, że w zdecydowanie się poprawił w ciągu kilku ostatnich lat.

Nie zgadzam się, że Kuźniar jest "szczytem ignorancji". Podoba mi się jego styl, to niestety nieraz bardziej showman niż dziennikarz.
@ Tomek W.

Prawda :) Ten tekst to z założenia bardziej komentarz niż analiza. Wymaga rozwinięcia.
Anonimowy pisze…
A być może jest trochę tak, że sami politycy i sami widzowie/czytelnicy nie chą tych poważnych analiz, debat itd.? W tej kampanii było co najmniej kilka incjatyw które miały prowadzić poprzez media do merytorycznej dyskusji między politykami a społeczeństwem - i nie chodzi wcale o zaproszenia na debaty, na które politycy sami nie zechcieli przyjść (pisze Pan o tym, że dzienniakrze nie potrafili wyegzekwować - ale jak niby zmusić polityka do przyjscia do telewizji -zaciagnąć siłą?). Podając chociażby pierwszy przykłąd z brzegu - akcja tvn24 i onetu ("krótka piłka" bodajże się to nazywało) gdzie kandydaci odpowiadali na pytania od internautów (udało się przekonać 8 kandydatów do tej akcji) , albo bardzo wyczerpująca ankietę przeprowadzona (znów) przez TVN24, która dokładnie prześwietlała poglądy kandydatów - natknęłam się na to gdzieś w ich portalu. Niestety te treści nie zyskały uznania ani samej klasy politycznej ani samych odbiorców, mało się o nich mówiło, mało były zauważalne, ale BYŁY. Pytanie czyja to wina, że takie rzeczy się ne przebijają - i czy tylko dziennikarzy, którzy nie potrafią "sprzedać" cennego i rzetelnego kontentu
tomkacy pisze…
Media przez całą kampanię pierwszej tury były generalnie pasywne i zachowawcze. Głównymi newsami były jakieś sensacyjki na temat wpadek, gadżetów czy kawałków wypowiedzi - które w ogóle nie miały nic do meritum. Zabrakło też porządnej debaty - skoro sztaby bały się ich przed kamerami - to przynajmniej w formie jakichś list z pytaniami. Nie widziałem by ktokolwiek pokusił się o solidne porównanie poglądów (ok, przynajmniej deklaracji, skoro poglądy są płynne) na więcej niż parę przypadkowych tematów. Dlaczego żadna gazeta nie postawiła powiedzmy 30-50 pytań i nie zaprosiła kandydatów do odpowiedzi by ich potem razem porównawczo wydrukować. Dużo trudniej było by się sztabom uchylić - mając wizję pustej kolumny obok odpowiedzi rywali..
@ Anonimowa

Tomkacy w komentarzu dobrze opisał sytuację: media trochę próbowały, ale bez przekonania, z braku "mięsa" skupiały się zbyt często na "michałkach".

Najlepsze porównanie przekonań kandydatów, bo o programach (choćby przez wskazanie na tematy, które kandydat zewetowałby jako prezydent) niewiele wyborcy się dowiedzieli w tej kampanii, widzialem chyba w jakiejś gazecie czeskiej lub rosyjskiej.

Dziennikarzom i redakcjom zabrakło determinacji w tak kluczowym momencie dla demokracji i dla mediów jakim są wybory prezydenckie.
Druga debata była już inna. Wreszcie debata, która wygląda jak debata kandydatów na prezydenta!

Choć żaden z nich nie przedstawił przekonywującej wizji prezydentury i obu brak było wyrazistości, rozmawiali z sobą i argumentowali.

Dla mnie najlepszy był... Jarosław Gugała, który z klasą punktował i włączał się do dyskusji Kaczyńskiego i Komorowskiego.