Axel Springer szuka partnera do wydania francuskiej wersji „Bilda"

Czy francuski „Bild" podbije Francję tak szybko i skutecznie jak „Fakt" Polskę? Francuscy wydawcy prasy codziennej są przerażeni perspektywą blitzkriegu springerowskiej machiny wojennej.

Francuska wersja „Bilda", , który miałby kosztować połowę ceny innych dzienników (0,40 lub 0,50 euro), jest już „prawie gotowa". Czeka tylko na zielone światło z Berlina.

Jednak nawet sami udziałowcy Axela Springera nie wiedzą jeszcze czy uruchomią nowy tytuł, oczekiwany w październiku lub listopadzie tego roku. Niemiecki wydawca miał podjąć decyzję 20 czerwca w Berlinie, gdzie odbyło się zebranie Rady Nadzorczej firmy, ale - jak się okazało - potrzebuje jeszcze czasu na zastanowienie.

To oficjalna informacja, która została przekazana prasie przez prezesa Axela Springera, Mathiasa Döpfnera. Trzeba potraktować ją z odpowiednią rezerwą. Axel Springer jest mistrzem zmyłek i zasłon dymnych. Dowiódł tego m. in. w Polsce. Nie można też wykluczyć, że francuski „Bild" będzie podobny do „Welt Kompakt" lub polskiego „Dziennika". Niemcy wyciągnęli wnioski z porażki hiszpańskiej wersji „Bilda", zamkniętej 3 miesiące po starcie kilka lat temu. Teraz dostosowują nowe produkty prasowe do specyfiki rynków lokalnych, tak jak to po mistrzowsku zrobili w Polsce.

Według „Le Figaro", nowy dziennik wystartuje, ale w „innej konfiguracji finansowej". Axel Springer, który gotów był zainwestować w ten projekt 120 milionów euro w ciągu trzech lat, szuka teraz we Francji partnera do nowego projektu, w którym pracuje obecnie ok. 40 dziennikarzy, by zminimalizować ryzyko.

„Le Monde" z 22 czerwca twierdzi, że Niemcy rozmawiają na ten temat z największą francuską stacją telewizyjną TF1. Tematem rozmów byłoby stworzenie wspólnego programu telewizyjnego, który mógłby mieć taki sam tytuł - na razie trzymany w tajemnicy - co nowy dziennik. TF1 jest udziałowcem bezpłatnej gazety „Metro".

Równolegle ludzie Springera spotkali się w Paryżu z grupą wydawniczą Bolloré, która wydaje m. in. dwa darmowe dzienniki „Matin Plus" i „Direct Soir". Springer zaprzecza tym informacjom.

Axel Springer France już wstępnie zarezerwował w telewizji czas reklamowy. Niemiecki wydawca boryka się jednak z kilkoma problemami. Z jednej strony, słaba kondycja rynku reklamowego dzienników we Francji (-17% w maju br. wg TNS MI), z drugiej - za mała sieć dystrybucji. Według szacunków „Le Figaro", francuski „Bild" będzie musiał wyjść w nakładzie od 500.000 do 1 miliona egzemplarzy, czyli więcej niż największy dziennik we Francji, regionalny „Ouest-France" (760.000 w 2006 roku).

Francja ma zbyt małą liczbę punktów sprzedaży na takie kolosalne nakłady. Największy kolporter, NMPP (Nouvelles Messageries de la Presse Parisienne), dysponuje siecią zaledwie 28.000 punktów sprzedaży i zamierza otworzyć dodatkowe 10.000 punktów do 2010 roku. Za mało i za wolno dla Robina Leproux, prezesa Axel Springer France. W lutym zażądał on stworzenia 10.000 nowych puntów sprzedaży w ciągu najbliższych 6 miesięcy! Z podobnym problemem Springer spotkał się w Polsce w przypadku „Faktu", co okazało się jednak przeszkodą do pokonania.

W przeciwieństwie do „Faktu", francuska wersja „Bilda" ma mieć mutacje regionalne tworzone przez oddziały terenowe z prawdziwego zdarzenia. Dlatego nowego tytułu najbardziej obawiają się wydawcy prasy regionalnej.

Paryski dziennik „Le Parisien", wydawany przez grupę Amaury, będzie na pierwszej linii frontu, bo przebogaty Paryż wart jest mszy. Wydawca obawia się, że może stracić nawet do 100.000 z 520.000 egzemplarzy sprzedawanych codzienne przez duet „Le Parisien" i „Aujourd'hui" (mutacja ogólnokrajowa).

Od kilku miesięcy Amaury pracuje w tajemnicy nad swoim projektem dziennika „w stylu Bilda", o kodzie „T9", zwanego najpierw buńczcznie „Kill-Bild", później „Kenzo".

Zespół redakcyjny liczy jednak zaledwie 6-7 dziennikarzy oddelegowanych z „Le Parisien". Nie mają oni ani środków, ani doświadczenia ludzi Springera, zarządzanych przez znanego dziennikarza Rémy Dessarts, ani specyficznego know-how, dzięki któremu dziennikarze „Bilda" i „Faktu" uczą się sprzedawać nie informacje tylko emocje. „Le Parisien" to znakomity dziennik, ale nie jest w stanie zrobić kopii „Bilda", bo „Bilda" nie można skopiować.

Amaury chyba zdaje sobie z tego sprawę, bo równolegle pracuje nad nowym serwisem internetowym „Le Parisien", próbuje wzmocnić „Aujourd'hui" na prowincji, przygotowuje „L'Equipe", największy francuski dziennik sportowy, do zmiany formatu na tabloid i przejścia na pełen kolor w 2008 roku.

Myślę, że obawy francuskich wydawców są jak najbardziej realne. Prasa codzienna we Francji jest w słabej kondycji. Według OJD, francuskiego ZKDP, sprzedaż ogólnokrajowej prasy codziennej spadła o 17,8% w ciągu 10 lat.

Tylko trzy francuskie dzienniki nie zakończyły 2006 roku na minusie. Większość cierpi na brak rezerw finansowych i środków na dywersyfikację. Niektóre, jak komunistyczna „L'Humanité", wegetują na granicy plajty dzięki państwowym subwencjom.

Choć poziom merytoryczny francuskiej prasy codziennej jest wysoki, dziennikarzom brakuje tu pazura, są konserwatywni i poprawni politycznie do bólu, co wytkają im zniechęceni czytelnicy. Francuscy dziennikarze są świadomi przynależności do elity intelektualnej kraju i łatwiej im nieraz porozumieć się z politykami, niż z czytelnikami.

„Bild" i „Fakt" takich problemów nie mają. Ale we Francji, jednym z kluczy do sukcesu może okazać się też internet. Francuzi kochają blogi i serwisy internetowe, które - z wyjątkiem kilku dzienników - są piętą achillesową francuskiej prasy codziennej.

> Wiedzieć więcej:
Internet jest rewolucja, ktora zmienia reguly gry w mediach raz na zawsze
Web 2.0 jest nowa i byc moze ostatnia szansa dla tradycyjnych mediow
Zawodowi dziennikarze sa skazani na wspolprace z amatorami
Czy biznes prasowy wchodzi w krytyczna faze?

> Tag: , , , , , , ,

Komentarze