Czy gazety umrą jutro?

Czy gazety umrą jutro? - to temat mojej prezentacji dziś na konferencji 3rd Visual Journalism Day, zamykającej konkurs projektowania prasowego Chimera. Konkurs i konferencję organizuje firma VIF Communications, wydawca "Media i Marketing", tygodnika branżowego poświęconego reklamie, marketingowi i mediom.

- I co, kiedy umrą? Ja tam w śmierć gazet nie wierzę - zagaił przed konferencją, pół żartem, pół serio, kolega, znany polski designer prasowy.
- Dawno się nie widzieliśmy. Co w tej chwili robisz? - zapytałem.
- Od początku roku pracuję prawie wyłącznie nad projektami internetowymi. Gazet jak na lekarstwo - odparł, trochę zdziwiony, że sam znalazł odpowiedź na pytanie, które zadał mi chwilę przedtem.

Myślę, że jednym z głównych problemów, z jakimi boryka się dziś prasa codzienna nie jest kontent (treści), ale jej wykorzystanie. Czy są one potrzebne i użyteczne czytelnikom? Fundamentalne pytanie: dlaczego miałbym czytać papierowy dziennik?


Odpowiem na nie bez trudu: nie ma powodów, dla których miałbym czytać papierowy dziennik. Nie ma takiej treści, która nie mogłaby zostać opublikowana 
w internecie. 
 Wymyśliłem sobie moją ulubioną gazetę w 2005 roku. To był jeden z pierwszych wpisów na tym blogu: Gazeta, o której marzę nie jest papierowa. Teraz już takie istnieją w „Les Echos", „New York Times", „NRC Handesblatt", „De Tijd"...

Jestem przekonany, że gazety papierowe przekształcą się, a raczej będą częścią produktu multimedialngo, albo znikną. Dzienniki będą przedłużeniem prasy on line, a nie na odwrót, tak jak dziś. Próby powstrzymania tej naturalnej ewolucji są stratą czasu, pieniędzy i energii.

> Wiedzieć więcej:

Komentarze

Anonimowy pisze…
Dla wielu jest powód do czytania i kupowania gazet: sentyment i przyjemność z wzięcia do dłoni zadrukowanego papieru.
Pozdrawiam Rafał Panas
mediafun pisze…
pewnie i sentyment, ale poobserwujcie dzisiejszych nastolatków, czy oni odczuwają potrzebę czytania gazet? (albo "podczytują" to co czytają ich rodzice", bo ja tak robiłem). I jakim sposobem dzisiejszym nastolatkom włączy się nagle potrzeba kupowania gazety, skoro nawet nie mieli szans wyrobić sobie takiego nawyku a wszystko i tak dostaną w sieci?
Wielu nastolatkow nie odczuwa potrzeby brania do reki papieru. Nie czuja papieru w dotyku, sa obojetni na szelest jaki wydaje.

Ich swiat to 3 monitory: komorka, komputer, telewizor (w takiej kolejnosci).

Nie czytaja gazet, bo wszystko czego potrzebuja znajduja w internecie, proste.
A ja dodam coś takiego. Gazety ani nie umrą, ani nie przeżyją drugiego boomu.

Liczba gazet skurczy się diametralnie. Ale zostaną, tak jak przeżyły papierowe książki. Co więcej, będą symbolem wyższego statusu społecznego (a może też oznaką pewnego opóźnienia?).

Inwestycje jakie poczynił ostatnio Murdoch w drukarni w Wielkiej Brytanii powodują, że myślę, iż prasa drukowana tak szybko nie umrze. Wraz z dalszymi spadkami nakładów gazet, będą zamykać się pojedyncze drukarnie (ich ceny staną się dla wydawców nie do przełknięcia). Jedną z niewielu możliwości pozostanie druk gazet w drukarniach o niższych cenach - a takie będą miały drukarnie Murdocha i jemu podobnych (może m.in. Diekmanna?).

Ale gazety przetrwają. W dużo mniejszych nakładach i w dużo mniejszej liczbie, ale przetrwają. Spójrzcie jaki boom przeżywają teraz Chiny czy Indie, którym będzie trzeba kolejnych 20 lat by zaczęli odczuwać znaczące spadki sprzedaży gazet.

Coś za bardzo się rozpisałem. Może lepiej było podjąć polemikę na blogu? :)
Piotr pisze…
Oprócz powodów dalszego istnienia prasy papirowej, które podał Marek Miller widzę jeden podstawowy - wygoda. I to w znaczeniu nawet bardzo przyziemnym. Można sobie wyobrazić bowiem sytuacje, w których wygodniej będzie korzystać z medium tradycyjnego. Choćby takie, a mogą być one całkiem liczne, w których medium elektroniczne odmawia współpracy. Można też zebrać katalog okoliczności, w których lepiej, przyjemniej i celowo będzie skorzystać z szeleszczącej gazety.
Przyczyny przydatności prasy papierowej mogą leżeć też po stronie redakcyjno-twórczej. Nie myślałem jeszcze o tym, ale chyba mogę się w ciemno założyć, że można znaleźć gatunki dziennikarskie, grupy tematyczne itp, które lepiej wypadną i skuteczniej zadziałają w formie przekazu drukowanego. Mam praktykę w obu sferach działalności publicystycznej (rzecz jasna o wiele dłuższą w prasie tradycyjnie wydawanej), ale od kilku lat jestem nieszkodliwym maniakiem przekazu elektronicznego i bloggerem. Pewnie z tego powodu mało czasu poświęcałem na refleksję o poczciwych tytułach, drukowanych na płachtach papieru. Pozdrawiam.
Piotr Wójcicki
matesky pisze…
Jeżeli starszych czytelników naturalnie ubywa, a młodzi nie garną się do czytania gazet, rozwiązanie widzę jedno: zachęcić ich jakoś do tego. Przecież za kilkadziasiąt lat nie będzie miał w ogóle kto czytać gazet. Moim zdaniem jakimś rozwiązaniem jest właśnie przenoszenie treści z sieci do gazet. Szczególnie interesujących dla młodego pokolenia.
Piotr pisze…
Uważam - bardzo podobnie jak Krzysztof - i zgadzam się z tezą, że gazety „umrą jutro”. To raczej dyskusja, co rozumiemy przez „jutro” i „umrą”. Na umieranie gazet, trzeba patrzeć jak na proces , który zachodzi i trudno sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, aby go powstrzymać. Jeżeli postrzegać prasę drukowaną jako określony rynek, który zapewnia pracę dla tysięcy osób i dochody liczone w Polsce w setkach milionów złotych, to taki rynek się kurczy i jest wypierany przez rynek on line. To że nie skurczy się do zera w przewidywalnej przyszłości – raczej oczywiste. Tylko że z punktu widzenia biznesowego - „za chwilę” nie będzie już tak atrakcyjny – podobnie jak dziś rynek produkcji maszyn do pisania, który istnieje, ale jest zaniedbywanie mały, w porównaniu z produkcją komputerów osobistych. Piotr Długi
jak zauważył jeden kolega, książki papierowe wciąż wychodzą, pamiętajmy, że maszyna do pisania i komputer służą do tego samego: wydrukowywa kartki dokumentu, "maszynopisu". Kino miało umrzeć bo jest telewizja i wideo. A taka ulotka reklamowa, ciągle w użyciu...
Anonimowy pisze…
Powtórzę swoją mantrę. Końcem gazet w papierze będzie dobrej jakości e-papier.

Nikt nie kupi gazety, jeśli będzie mógł w metrze lub autobusie odczytać to samo ze swojego kawałka plastiku bez zaglądania do kiosku lub położyć przed sobą na stole w trakcie śniadania bez ryzyka zalania kawą.

W czytaniu gazet, w przeciwieństwie do książek, nie ma magii, sentymentu, snobizmu. A przynajmniej nie tyle, żeby utrzymać 200-osobowy zespół, drukarnię, kolportaż i zasięg pozwalający sprzedać reklamy.

Z powyższego opisu wynika też, że jeszcze ładnych parę lat życia mają przed sobą tabloidy, które czyta się raczej poza dużymi aglomeracjami i w środowiskach, które jeszcze długo nie położą na obrusie kawałka folii do czytania.

Dłużej opierać się też będą czasopisma, bo mają mniejsze koszty, mogą większą grupę odbiorców namówić do zapłacenia wyższej ceny i łatwiej budować im poczucie wspólnoty wokół tytułu.
Anonimowy pisze…
Ja prasy codziennej nie kupuje, bo tak jak już tu pisaliście wszystko to można przeczytać w Internecie i nie muszę ograniczać się do jednego źródła. Kupuje za to tygodnik typu Polityka, Newsweek mimo, że mają one swoje odpowiedniki w sieci. Kupuje je jednak po to, żeby czasami odejść od komputera.
Uwaga poprzedniczki jest bardzo słuszna.

Ostatnio światowi wydawcy zaczęli bardziej zwracać uwagę na przypadki tych gazet, którym sprzedaż, mimo wszelkich trendów, rośnie. Coraz częściej pokazywany jest "The Economist", jako model najdoskonalszy - tygodnik w internecie jest gazetą kompletną, 24/7, obudowaną wszystkimi możliwymi serwisami, z contentem zmienianym parę razy dziennie. A na papierze wychodzi raz w tygodniu i to jeszcze z taką treścią, której nie opublikował wcześniej w internecie.

Buduje sprzedaż i czytelnictwo na dwóch frontach i robi to z sukcesem.

Uwaga koleżanki powyżej pokazuje, że to może być właśnie odzwierciedleniem potrzeb czytelników.
Anonimowy pisze…
Miałem kilka dni temu w Amsterdamie (konferencja Blog08) interesującą wymianę zdań na temat ogólnie mówiąc "death of print" z profesorem Pietem Bakkerem z Hogeschool w Utrechcie.

Podczas panelu wyraził swoje mocne przekonanie, że "print" przetrwa. Użył przy tym znanego argumentu, że przecież radio nie zabiło książki, telewizja radia itd.

Odpowiedziałem mu na to, że owszem, może radio wciąż trwa mimo ekspansji np. TV, ale to do telewizji poszły "big money" z reklamy.

I użyłem tej analogii do relacji pomiędzy Internetem a prasą drukowaną.

Prof. Bekker zdawał się być najbardziej zaskoczony informacją, że w Polsce rynek reklamy internetowej wyprzedził już udział prasy (bez magazynów).

:)

Mirek Usidus