Dziennikarstwo 2.0: tekst dziennikarski staje się punktem wyjścia do nowej historii pisanej przez wielu autorów

Jedną z konsekwencji rozwoju Web 2.0, internetowej interaktywności i cyfryzacji informacji może być zmiana w sposobie narracji dziennikarskiej. Z jednorazowego aktu kreacji, artykuł dziennikarski ery Web 2.0 staje się dziś punktem wyjścia do nowej historii pisanej przez wielu autorów, historii, której nikt nie kontroluje.

W epoce Dziennikarstwa 1.0, autor pisał tekst i wychodził z redakcji. Kontakt z czytelnikiem był praktycznie ograniczony do czterech kanałów:
  • listy przesyłane pocztą,
  • mniej, lub bardziej przypadkowe rozmowy telefoniczne,
  • spotkania z czytelnikami, przypadkowe, np. znajomy, bądź oficjalne,
  • wreszcie - badania czytelnictwa, jakościowe i ilościowe.

Listy od czytelników docierały najpierw do Redaktora naczelnego, który przekazywał je zazwyczaj do autorów tekstu, lub do dziennikarzy zajmujących się tematyką poruszoną w liście. Przez dziesiątki lat, dziennikarze w wielu tytułach nie mieli zielonego pojęcia co czytelnicy myśleli o ich tekstach.

Później pojawiły się w wielu redakcjach Działy Łączności z Czytelnikami. Taki dział - ograniczony zazwyczaj do jednej, lub dwóch osób - analizował na bieżąco tematy sygnałów od czytelników i przekazywał je dalej do redakcji, na przykład w formie cotygodniowej notatki. Bywało, że listy szły do kosza, częściej jednak były przyczynkiem do nowego tekstu. W niektórych tytułach tzw. yellow press, na przykład w pismach wydawanych przez Bauera, „literaci" - nie redaktorzy - pisali na ich podstawie wyimaginowane teksty ze zmyślonymi bohaterkami.

W erze Dziennikarstwa 2.0 zmienia się proces komunikacji z czytelnikami - użytkownikami internetu. Dziennikarze muszą walczyć o czas czytelnika, który ma do wyboru więcej mediów. Piszą tytuły pod Google, bo wiedzą, że każdy tekst ma dwie grupy docelowe: czytelników i dominującą wyszukiwarkę.

Dział Łączności z czytelnikami stracił rację bytu. Czytelnicy coraz rzadziej potrzebują pośrednika, by nawiązać kontakt z dziennikarzem. Adresy mailowe dziennikarzy można znaleźć na stronach internetowych gazet, w niektórych gazetach, np. w „Pulsie Biznesu”, są one zamieszczane pod nazwiskiem autora artykułu. Coraz częściej można komentować artykuły dziennikarskie opublikowane na stronach internetowych gazet, otwierać dyskusje na redakcyjnym forum, a nawet zakładać polemiczne blogi.

Tekst dziennikarski prowadzi od momentu publikacji w internecie drugie życie. Można do niego dotrzeć z wielu miejsc w internecie:
  • wyszukiwarki, głównie Google,
  • agregatory informacji, jak Yahoo News, Google News,
  • strony startowe jak Netvibes czy Cafe News,
  • Wykop.pl - serwis, w którym internauci głosują na zamieszczone przez siebie teksty,
  • serwisy mikrobloggingu jak Twitter czy polski Blip,
  • fora internetowe w serwisach specjalistycznych, lub społecznościowych jak GoldenLine
  • serwisy oparte o treści tworzone przez internautów (tzw. User Generated Content), jak Salon24, Wiadomosci24, Alert24 czy iThink...

Ze statycznego, artykuł dziennikarski staje się dynamicznym punktem wyjścia do nowej historii pisanej na wiele rąk. Internauci dodają do tekstu swoje komentarze, nowe informacje, sugerują poprawki - to jedna z funkcji oferowanych czytelnikom gazety „El Pais” -, wprowadzają korekty w datach i innych faktach, albo dyskutują z autorem.

Niektórzy internauci dopisują do tekstu dziennikarskiego ciąg dalszy, którego jakość jest porównywalna, a nawet wyższa w przypadku ekspertów, niż tekst wyjściowy.

Jeff Jarvis, znany amerykański dziennikarz i bloger, twierdzi, że tradycyjne artykuły dziennikarskie będą coraz częściej zastępowane tego typu narracją i nie sposób się z nim nie zgodzić. To może być prawdziwa rewolucja w sposobie pisania, bo dziennikarz ma teraz do czynienia z żywą materią w formie, która ewoluuje w sposób permanentny i przez nikogo nie kontrolowany.

Zamiast jednego artykułu zbudowanego według konkretnego planu, z początkiem i puentą, czytelnik może teraz czerpać do woli z prawdziwego strumienia newsów i komentarzy. I nic nie stoi na przeszkodzie, by do tego strumienia wrzucić własny kamyczek, który wywoła reakcje jak kręgi na wodzie, a nawet spróbować zmienić jego bieg.

Mnie to się podoba, a Wam?

> Wiedzieć więcej:

Komentarze

Anonimowy pisze…
witam. mam propozycje. prosze o kontakt

vikon@vikon.pl

Paweł Wiktor
Anonimowy pisze…
A ja jestem bardziej sceptyczny. Obraz przez ciebie namalowany, tyleż atrakcyjny co abstrakcyjny.

Regułą jest, że w przypadku tematów ogólnych, przekrojowych, społecznych, które nas dotykają bezpośrednio i na których znamy się wszyscy, drugie życie artykułu w postaci komentarzy czytelników schodzi najczęściej do rynsztoka i tam już zostaje. Szukanie wartościowych komentarzy pod artykułami dotyczącymi polityki, gospodarki, zagadnień etycznych, religii - przypomina szukanie igły w stogu siana. Jeśli wśród 400 komentarzy do artykułu tylko trzy wnoszą nowy punkt widzenia, nie ma żadnego punktu dojścia, nie ma merytorycznego dialogu, nie ma żadnej nowej historii - jest tylko jeden wielki emocjonalnych bełkot. O dialogu oraz "wartości dodanej" możemy mówić jedynie w przypadku serwisów eksperckich, najlepiej skupiających relatywnie małą grupę osób. Moim skromnym zdaniem Dziennikarstwo "masowe", o którym piszesz w praktyce nie istnieje.
Anonimowy pisze…
Trudno będzie zmienić Internet ze śmietnika, jakim jest, w miejsce czystej, nieanonimowej polemiki. Jako narzędzie rozrywki i komunikacji - ok, ale jako miejsce uprawiania zbiorowego "dziennikarstwa"? Gdzieś zanikają takie pojęcia jak "selekcja" czy "objaśnianie rzeczywistości", nie ma miejsca na pion śledczy, za to jeszcze częściej niżw prasie wpadamy w pułapkę media relations i im podobnych.Oczywiście, istnieją serwisy specjalistyczne, płatne, lecz te pełnią rolę niszowych, i tak pewnie zostanie. A dla reszty? Czerpanie wybranych wiadomości z Google, You Tube i 'eksperckie' opinie na forach. Pozdrawiam
Anonimowy pisze…
Autorzy tekstów odpowiadają na listy bardzo wybiórczo i zdawkowo, lub nie odpisuja . Szczególnie jeżeli chodzi o zarzuty merytoryczne lub głębszą dyskusje , nie mówiąc o kunstruktywnej, lekkiej krytyce. Nawet z autorem tego bloga nie ma kontaktu, bo sobie tego nie życzy, bo doskonale wie że czytelnicy jego bloga nie powiedzą mu niczego, czego by sam nie wiedział. Nie wspominajac o marnotrawieniu czasu na odpisywanie.
Paweł pisze…
a ja myślę,ż e trzeba próbować :))
Nowych rzeczy np. tak
http://www.wiadomosci24.pl/blog/1_kwietnia_to_nie_zarty_szykujemy_dzien_bez_redaktora_92551,2009,3,25.html
Paraprotex pisze…
tak samo jak biblia...
Witam. Miałbym do pana pewną sprawę...
Piotr Myśliwiec pisze…
Świetna publikacja, dzięki! :-) Zawód dziennikarza to ciężki kawałek chleba, na szczęście istnieją jeszcze prawdziwi dziennikarze, jak np. Dziennikarz Rafał Jeleń.