Ponad 120.000 czytelników odwiedziło w ciągu trzech tygodni blog francuskiego dziennika „L'Alsace". Lawina komentarzy zaskoczyła całą redakcję. Jak to wykorzystać w praktyce - radzi Olivier Chapelle (na zdjęciu) dziennikarz i szef działu multimedialnego gazety, który pilotował wdrażanie projektu.
Jeff Mignon: Ponad 300 komentarzy na blogu do jednego wpisu o karykaturach Mahometa! Inne wpisy także są regularnie komentowane. Jak reaguje redakcja?
Olivier Chapelle: W dwojaki sposób. Są dziennikarze, których to nie interesuje i są tacy, którzy zrozumieli, że mogą coś zyskaś, a nie mają nic do stracenia. Dla tych ostatnich elementem zwrotnym był wpis o wyniku meczu Colmar-Monaco w Pucharze Francji (to coś jak Tomcio Paluch przeciwko zawodowcom), który umieściłem on line 1 lutego około godziny 23.00. Nie było jeszcze nawet najmniejszej informacji o istnieniu bloga, uruchomionego 30 stycznia. Chcieliśmy dopiero o nim napisać w wydaniu papierowym. Ilość reakcji na ten wpis uzmysłowiła dziennikarzom znaczenie tego narzędzia, chociażby tylko po to, aby zbierać opinie i relacje świadków. Wykorzystaliśmy te reakcje nazajutrz na stronach sportowych.
Od tamtej pory zamieszczamy już na stronach gazety komentarze czytelników, np. do wpisu na temat karykatur Mahometa. Teraz zwracamy się nawet do czytelników z wyprzedzeniem prosząc ich o opinie na temat spraw bieżących, np. na stronach „Wydarzenie Dnia".
Strona tematyczna „Interaktywna", na której chcieliśmy drukować komentarze i dyskusje między czytelnikami, miała się ukazać dopiero w marcu. Lawina komentarzy nt. karykatur skłoniła nas jednak do szybszego działania, stąd piątkowe wydanie „L'Alsace", na razie jednorazowe. Docelowo, strona powinna pojawiać się co tydzień. Myślę, że czytelnicy odpowiedzą pozytywnie na nasze zaproszenia o komentarze, które publikujemy w wydaniu papierowym i on-line.
JM: Czy ktoś czyta wszystkie komentarze?
OC: Oczywiście. Prawdę mówiąc czekaliśmy z uruchomieniem bloga na kogoś do zarządzania i moderowania komentarzy a posteriori. Sczytywanie to ogromna praca, bardzo istotna z prawnego i wizerunkowego punktu widzenia, ale także z innego powodu, którego nie doceniłem - czytelnicy wykorzystują blog, żeby się do nas zwracać, zadają nam pytania i żądają na nie odpowiedzi, a my musimy im jak najszybciej odpowiadać.
JM: Czy komentarze są cenzurowane?
OC: Do tej pory ocenzurowaliśmy 25 komentarzy, wszystkie na temat karykatur. Były to albo wypowiedzi obraźliwe albo zdecydowanie rasistowskie, rewizjonistyczne. Ale generalnie byłem zaskoczony niewielką ilością tego typu opinii. Nie wszystkie komentarze są wysokich lotów. Niektóre nawet trudno zrozumieć. Staramy się być bardzo toleracyjni w moderowaniu. Jeśli coś nie jest obraźliwe lub nielegalne, to zostawiamy, nawet jeśli jest nie na temat lub jest dla nas niezrozumiałe. Wydaje się, że to dobra formuła gwarantująca ciągłość debaty i pobudzająca internautów do brania jej w swoje ręce.
JM: W jaki sposób zorganizowaliście promocję bloga?
OC: Przez pierwsze pięć dni promowaliśmy go tylko on-line, na głównej stronie naszego portalu, szczególnie za pomocą RSS-ów do dziesięciu ostatnich wpisów. Następnie zrobiliśmy z blogów czołówkę na kolumnie „Wydarzenie dnia". Potraktowaliśmy temat szerzej pisząc o blogach jako o zjawisku społecznym. Przedłużyliśmy tę pomocję redakcyjną zamieszczając komentarze czytelników w wydaniu papierowym, gdzie systematycznie odsyłamy do bloga i poprzez kolumnę tematyczną „Interaktywna". Zajawiamy tu też inne tematy do dyskusji. I wreszcie przewidujemy kampanię promocyjną w radiu w najbliższych tygodniach. Chcemy dotrzeć do tych, którzy na razie nie czytają gazety ani w wersji papierowej ani w internecie.
JM: Czy przewidujecie wkrótce blogi czytelników?
OC: Myślimy o tym, ale trudniej znaleźć tu model ekonomiczny, tym bardziej, że praca związana z moderowaniem może okazać się kolosalna...
> Inne wywiady Media Cafe:
Jeff Mignon: Ponad 300 komentarzy na blogu do jednego wpisu o karykaturach Mahometa! Inne wpisy także są regularnie komentowane. Jak reaguje redakcja?
Olivier Chapelle: W dwojaki sposób. Są dziennikarze, których to nie interesuje i są tacy, którzy zrozumieli, że mogą coś zyskaś, a nie mają nic do stracenia. Dla tych ostatnich elementem zwrotnym był wpis o wyniku meczu Colmar-Monaco w Pucharze Francji (to coś jak Tomcio Paluch przeciwko zawodowcom), który umieściłem on line 1 lutego około godziny 23.00. Nie było jeszcze nawet najmniejszej informacji o istnieniu bloga, uruchomionego 30 stycznia. Chcieliśmy dopiero o nim napisać w wydaniu papierowym. Ilość reakcji na ten wpis uzmysłowiła dziennikarzom znaczenie tego narzędzia, chociażby tylko po to, aby zbierać opinie i relacje świadków. Wykorzystaliśmy te reakcje nazajutrz na stronach sportowych.
Od tamtej pory zamieszczamy już na stronach gazety komentarze czytelników, np. do wpisu na temat karykatur Mahometa. Teraz zwracamy się nawet do czytelników z wyprzedzeniem prosząc ich o opinie na temat spraw bieżących, np. na stronach „Wydarzenie Dnia".
Strona tematyczna „Interaktywna", na której chcieliśmy drukować komentarze i dyskusje między czytelnikami, miała się ukazać dopiero w marcu. Lawina komentarzy nt. karykatur skłoniła nas jednak do szybszego działania, stąd piątkowe wydanie „L'Alsace", na razie jednorazowe. Docelowo, strona powinna pojawiać się co tydzień. Myślę, że czytelnicy odpowiedzą pozytywnie na nasze zaproszenia o komentarze, które publikujemy w wydaniu papierowym i on-line.
JM: Czy ktoś czyta wszystkie komentarze?
OC: Oczywiście. Prawdę mówiąc czekaliśmy z uruchomieniem bloga na kogoś do zarządzania i moderowania komentarzy a posteriori. Sczytywanie to ogromna praca, bardzo istotna z prawnego i wizerunkowego punktu widzenia, ale także z innego powodu, którego nie doceniłem - czytelnicy wykorzystują blog, żeby się do nas zwracać, zadają nam pytania i żądają na nie odpowiedzi, a my musimy im jak najszybciej odpowiadać.
JM: Czy komentarze są cenzurowane?
OC: Do tej pory ocenzurowaliśmy 25 komentarzy, wszystkie na temat karykatur. Były to albo wypowiedzi obraźliwe albo zdecydowanie rasistowskie, rewizjonistyczne. Ale generalnie byłem zaskoczony niewielką ilością tego typu opinii. Nie wszystkie komentarze są wysokich lotów. Niektóre nawet trudno zrozumieć. Staramy się być bardzo toleracyjni w moderowaniu. Jeśli coś nie jest obraźliwe lub nielegalne, to zostawiamy, nawet jeśli jest nie na temat lub jest dla nas niezrozumiałe. Wydaje się, że to dobra formuła gwarantująca ciągłość debaty i pobudzająca internautów do brania jej w swoje ręce.
JM: W jaki sposób zorganizowaliście promocję bloga?
OC: Przez pierwsze pięć dni promowaliśmy go tylko on-line, na głównej stronie naszego portalu, szczególnie za pomocą RSS-ów do dziesięciu ostatnich wpisów. Następnie zrobiliśmy z blogów czołówkę na kolumnie „Wydarzenie dnia". Potraktowaliśmy temat szerzej pisząc o blogach jako o zjawisku społecznym. Przedłużyliśmy tę pomocję redakcyjną zamieszczając komentarze czytelników w wydaniu papierowym, gdzie systematycznie odsyłamy do bloga i poprzez kolumnę tematyczną „Interaktywna". Zajawiamy tu też inne tematy do dyskusji. I wreszcie przewidujemy kampanię promocyjną w radiu w najbliższych tygodniach. Chcemy dotrzeć do tych, którzy na razie nie czytają gazety ani w wersji papierowej ani w internecie.
JM: Czy przewidujecie wkrótce blogi czytelników?
OC: Myślimy o tym, ale trudniej znaleźć tu model ekonomiczny, tym bardziej, że praca związana z moderowaniem może okazać się kolosalna...
> Inne wywiady Media Cafe:
- Wojciech Potocki, Redaktor naczelny „Nowej Trybuny Opolskiej": „ Lokalność, interaktywność, profesjonalny zespół redakcyjny - to trzy elementy naszej strategii walki z „Nowym Dniem".
- Robert Sakowski, Redaktor naczelny „Gazety Olsztyńskiej": „Sześć sposobów jak być liderem i uniknąć ciosów w walce gigantów".
- Artur Szczepański, Redaktor naczelny „Dziennika Bydgoskiego" i toruńskich „Nowości": „Internet nie jest zagrożeniem, tylko nową szansą na rozwój biznesu prasowego".
- Bohdan Gawroński, Wydawca i dyrektor Centrum Wydawniczego „Gazety Prawnej" (INFOR): „Gazeta Prawna" zmienia formułę na wiosnę 2006 i przyśpiesza rywalizację z „Rzeczpospolitą" i „Pulsem Biznesu".
- Andrzej Karpowicz, adwokat specjalizujący się w ochronie własności intelektualnej, prawie prasowym i prawie reklamy; autor kilku książek z tego zakresu, m.in. „Prawo autorskie i prasowe dla dziennikarzy": „Blogi są chronione prawem autorskim".
- Czy polska prasa przeżyje w erze internetu?
- Pięć zagrożeń jakie stwarza internet dla prasy
- Osiem trendów w prasie w 2006 r.
- Gadżetowe szaleństwo w polskiej prasie
- Dlaczego polskie media ignorują dziennikarstwo obywatelskie? Bo go nie rozumieją i się go boją!
Komentarze