Web 3.0 to będzie łebski web


(Opublikowałem ten tekst w „Newsweeku" nr 51-52 z 27 grudnia 2007 r.) 

Czym będzie web 3.0? Początkiem nowego rozdziału w historii naszej cywilizacji. A tak konkretnie? Nikt nie wie wszystkiego, ale każdy wie coś - mówi Pierre Levy, francuski cyberteoretyk i twórca pojęcia zbiorowa inteligencja"

Web 3.0 ma być właśnie mariażem zasobów internetu, sztucznej inteligencji i naszej, człowieczej zbiorowej mądrości. 

Web 3.0 to sieć, która będzie myśleć

To sieć, która będzie myśleć. Myśleć nie za nas, ale razem z nami, porozumiewając się bezprzewodowo w jednym wspólnym języku ze wszystkimi otaczającymi nas urządzeniami, od telefonu, poprzez samochód po sprzęt AGD. 

A na dodatek sieć wszechobecna, uwolniona z plastikowych skrzynek domowych i biurowych pecetów. 

By lepiej zrozumieć, czym może być web 3.0, warto przypomnieć sobie, czym były (i są) jej poprzednie wersje. 

Sieć WWW składająca się ze stron i dokumentów połączonych linkami powstała na początku lat 90., jako system dostępu do informacji i baz danych. Jej głównym zadaniem było publikowanie informacji. 

Web 1.0 był prostym przedłużeniem twardego dysku 


W początkowym okresie (1995-2000), Web 1.0 był prostym przedłużeniem twardego dysku komputera. Ludzie komunikowali się wówczas jedynie z maszynami, czyli z witrynami internetowymi, bez możliwości interakcji. 

To wtedy powstały firmy, które dominują dziś w sieci: Yahoo!, Amazon, czy Google. Akcje najpopularniejszych firm internetowych notowanych na giełdzie Nasdaq rosły w błyskawicznym tempie, podczas gdy żadna z nich nie zarobiła nawet jednego dolara

Web 1.0 zakończył się na przełomie lat 2000-01 spektakularnym e-krachem, który zmiótł tysiące firm i definitywnie pogrzebał mrzonki o biznesie opartym na błyskotliwych pomysłach, ale bez przychodów. 

Epoka web 2.0 zaczęła się po pęknięciu bańki internetowej w 2001


Epoka web 2.0 zaczęła się po pęknięciu bańki internetowej w 2001 r. i trwa do dnia dzisiejszego. Jej ikonami są takie serwisy jak Wikipedia, YouTube czy Digg, gdzie internauci sami dodają artykuły, zdjęcia i filmy oraz decydują o ich popularności. 

Potencjał sieciowej społeczności jest (przynajmniej teoretycznie) niezmierzony: liczba internautów urosła z 42 milionów w 1995 r. do ok. 1,1 miliarda w 2007 r. Ale ta ilość wciąż nie chce przejść w jakość (poza nielicznymi wyjątkami np. Wikipedii). 

Najradykalniejsi krytycy web 2.0 twierdzą wręcz, że jest on krokiem wstecz, gdyż dopuszczenie milionów amatorów do tworzenia sieciowej rzeczywistości pogłębia jedynie szum informacyjny, który jest główną zmorą internetu. 

Koncepcja web 3.0 dopiero się rodzi


Zamiast o Treściach Tworzonych przez Użytkowników (User Generating Content), powinniśmy według nich mówić raczej o Śmieciach Tworzonych przez Użytkowników (User Generating Crap). 

Krótko mówiąc - dziesięciu internautów o IQ 80, nie ma IQ 800. Nawet jeśli tak im się wydaje. Lekiem na bolączki web 2.0 ma być zatem jego następne wcielenie. 

Nazwy web 3.0 jako pierwszy użył na początku 2006 r. Jeffrey Zeldman, jeden z najbardziej znanych projektantów witryn internetowych na świecie. Łatwo jednak o nazwę, trudniej wypełnić ją konkretną treścią. Koncepcja web 3.0 dopiero się rodzi. 

Musi pojawić się prawdziwa sztuczna inteligencja


Już dziś dwie kwestie wydają się jednak pewne. Po pierwsze musi pojawić się prawdziwa sztuczna inteligencja, tak aby komputery znacznie więcej rozumiały z tego, co jest przechowywane w ich pamięciach. 

Jedną z głównych przyczyn rozwoju web 2.0 był przecież fakt, że maszyny - chociaż tak wydajne w wynajdowaniu milionów stron zawierających np. słowo Paryż, nie potrafiły i wciąż nie potrafią odpowiedzieć na wpisane w oknie przeglądarki pytanie: „Gdzie powinienem zatrzymać się w Paryżu, jeśli dysponuję 3000 złotych, a chcę mieć blisko na basen i do klubów jazzowych?". 

Żeby tak się stało, maszyny muszą zacząć rozumieć tzw. metadane, czyli informacje o samych danych (np. „to wideo trwa X minut, dotyczy tematów w, y, z, jego twórca nazywa się XY, zawiera takie a takie informacje i obrazy") - dziś umieją to tylko ludzie i to oni odpowiadają nam w internecie (np. na forach) na tego rodzaju skomplikowane pytania. 

Ale to się zmieni. Tim Berners-Lee, twórca sieci WWW, w naukowym magazynie „Scientific American" już w 2001 r. przewidywał powstanie aplikacji, które same surfują po sieci załatwiając dla swojego właściciela codzienne sprawy, jak zapisanie go na wizytę u lekarza. 

W tej wersji internetu witryny, linki, media i bazy danych staną się „inteligentne" i zdolne do automatycznej interpretacji znaczenia danych słów, wyrażeń czy poleceń. Prace nad takimi programami już trwają. 

Na razie efekty prac nad sztuczną inteligencją są skromne


Nova Spivack, dyrektor generalny firmy Radar Networks i jeden z autorów definicji Web 3.0 w anglojęzycznej Wikipedii, pracuje nad sztuczną inteligencją, czyli maszynami, które dzięki analizie m.in. informacji z serwisów społecznościowych i komentarzy, mogłyby same znajdywać zależności między danymi i wykonywać skomplikowane polecenia. 

Podobnych projektów badawczych są dziś setki. Na razie efekty są skromne, ale nasza tożsamość online już de facto istnieje. Amazon.com już potrafi sugerować klientom książki o tematyce podobnej do tej, którą właśnie zamówili, a Google, Yahoo! i Facebook opanowały do perfekcji reklamę kontekstową automatycznie dopasowującą się do zainteresowań swoich użytkowników. 

Ale powstają i bardziej szalone projekty. Amerykańska firma internetowa z Las Vegas, Systems Research & Development rozwinęła system, który już dziś łączy ze sobą ponad 670 milionów informacji z pozoru nie mających nic wspólnego. 

Początkowo firma proponowała swój system kasynom, jako oprogramowanie zdolne sygnalizować fakty w stylu: „Czy wiesz, że facet, który właśnie wygrywa przy stoliku nr 4 mieszkał trzy lata temu pod tym samym adresem co facet, który rozdaje karty przy tym samym stoliku?". 

Jej właściciele szybko jednak pojęli, że możliwości systemu predestynują go do ambitniejszych zdań niż ochrona kasyn przed oszustami. Firma ta podpisała właśnie kontrakt z Departamentem Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA. 

Smartfon staje się jednym z elementów informacyjnego ekosystemu


Gdy cywilne (i znacznie wydajniejsze) wersje tego rodzaju oprogramowania zaczną działać w internecie, inteligentna sieć stanie się rzeczywistością. Do tego czasu dokona się zaś zapewne rewolucja sprzętowa zapoczątkowana przez zmieniające się funkcje telefonu komórkowego. 

Już dziś staje się on powoli - jak iPhone czy Blackberry - podstawowym osobistym terminalem internetowym. Oba te telefony są tak naprawdę mini-komputerami połączonymi bezprzewodowo z internetem. Obsługują e-maile, zapewniają dostęp do sieci WWW oraz inne bezprzewodowe usługi informacyjne, jak np. sprawdzanie pogody i giełdy w iPhone. 

Taki terminal jest jednym z elementów informacyjnego ekosystemu składającego się z mediów, telefonów, satelitów, kabli i światłowodów. W przyszłości, dzięki wszechobecnemu, bezprzewodowemu połączeniu z internetem i z innymi urządzeniami, będzie on - a my wraz z nim - częścią globalnej sieci.
- To kompletne zerwanie z paradygmatem klawiatura/monitor; to świat, w którym wspólna inteligencja jest tworzona nie w wyniku stukania w klawiaturę, lecz jako rezultat interakcji między różnymi urządzeniami - mówi Tim O'Reilly, twórca i prawny właściciel terminu Web 2.0 (który wymyślił w 2004 roku).

Będziemy poruszać się w internecie pod postacią awatara?

Wyobraźcie sobie: wsiadacie do samochodu, włącza się automatycznie radio, które „przejmuje" odtwarzanie słuchanego właśnie utworu muzycznego. Przychodzicie do pracy, system identyfikacyjny budynku was identyfikuje i przywołuje windę, która pyta czy chcecie jechać na to samo piętro co zawsze. 

A w Internecie, który prawdopodobnie będzie trójwymiarowy, będziemy poruszać się pod postacią awatara z elektronicznym dowodem osobistym, takim cyfrowym DNA... 

Tak więc internet znajduje się dziś w fazie Lego, z mnóstwem rozrzuconych tu i tam klocków, które mogą łatwo połączyć się z sobą, jeśli znajdą wspólny język, coś w rodzaju esperanto dla maszyn. Jak pisze „Business 2.0?", kto opanuje tego typu technologie, będzie w stanie zdetronizować obecnych władców internetu ? Google i Yahoo!

Świat analogiczny przechodzi w świat cyfrowy


Takie biznesowo-technologiczne trzęsienie ziemi, to jednak zaledwie jeden ze skutków rozwoju internetu w kierunku Web 3.0. 

Równie ważny jest wymiar psychologiczny i społeczny. Jesteśmy dziś, często nieświadomie, świadkami rewolucji naukowej i technologicznej, która charakteryzuje się niespotykanym dotąd stopniem złożoności, przyśpieszeniem i konwergencją (świat analogiczny przechodzi w świat cyfrowy). 

Francuski futurolog i prezydencki doradca, Joel de Rosnay uważa, że im więcej technologii łączy się z sobą, tym szybciej następują kolejne zmiany. Ich zrozumienie, identyfikacja wzajemnych powiązań między nimi i adaptacja stają się coraz trudniejsze dla przeciętnego człowieka. 

Ale Web 3.0 niesie ze sobą również wiele zagrożeń


Zmiany nie są bowiem linearne, lecz przebiegają skokowo, coraz szybciej i w wielu dziedzinach jednocześnie. Istnieje poważne ryzyko, że powiększy się przepaść między galopującym postępem technologicznym, a możliwościami adaptacyjnymi ludzi, czy ich zdolnością do opanowania i wykorzystania nowych narzędzi. 

Tak szybkie i głębokie zmiany stawiają nowe wyzwania w praktycznie każdej dziedzinie naszego życia, od gospodarki i szkolnictwa, przez politykę, aż do naszego życia zawodowego i prywatnego. W Web 3.0 komputer stanie się naszym otoczeniem: biurem, klasą, muzeum, samochodem. 

Ale Web 3.0 niesie ze sobą również wiele zagrożeń: 
  • naruszanie swobód obywatelskich, 
  • kradzież danych, 
  • stopniową dehumanizację 
  • czy czipy biometryczne, będące w stanie śledzić wszystkie nasze ruchy. 

Jak w „Raporcie mniejszości", każdy nasz krok będzie rejestrowany przez kamery, które będą komunikować z komputerami, a te porozumiewać się z serwisami identyfikującymi twarze. Kto wie, jak daleko może posunąć się inwigilacja ze strony agencji rządowych? 

Web 3.0 nie będzie nas chronił bardziej niż Web 2.0


Oba światy: wirtualny i rzeczywisty będę się wzajemnie przenikały, automatycznie wzrośnie ilość spamu, wirusów i hakerów. Będzie więcej dezinformacji, więcej manipulacji i więcej cenzury. 

Web 3.0 nie będzie nas chronił bardziej niż Web 2.0, wprost przeciwnie, będziemy jeszcze bardziej narażeni na niebezpieczeństwa. Tworzymy świat, który trudno nam zrozumieć, a co dopiero mówić o jego kontroli. 

W tym kontekście tym bardziej wzrośnie rola etyki, filozofii i prawa. Naiwnym elitom politycznym wydaje im się, że będzie można regulować te zmiany w tradycyjny sposób, że nowe ustawy wystarczą, by zapewnić cyberporządek. Nic bardziej mylnego. 

Internet to z natury rzeczy system chaotyczny, nieregulowalny i niesterowalny. 

Podobnie jak de Rosnay bardziej wierzę w skuteczność połączenia klasycznego ustawodawstwa z koregulacją obywatelską

Kto lepiej niż świadomi obywatele e-demokracji - wyedukowani, dojrzali i odpowiedzialni - zadba o swoje wirtualne podwórko? 

> Wiedzieć więcej: 

Komentarze

Anonimowy pisze…
Mam dziwne wrażenie deja vu. Wybacz proszę, ale ten tekst był by dobry może rok temu i czuję, że dzisiaj nic odkrywczego i nowego nie wnosi a jednak trochę się przez ostatni rok wydarzyło czy raczej ewoluowało w kierunku 3.0
Anonimowy pisze…
... trend dosyć oczywisty. Interesująca jest wizja wszechobecności inwigilacji informatycznej jednostki, zabrakło mi jednak wniosków lub przynajmniej rozwinięcia. Być może zbyt mocno wykraczało to poza założone ramy wypowiedzi. Chciałbym zwrócić uwagę na mechanizmy psychologiczno-społeczne które muszą temu towarzyszyć.
Jeżeli słuszne jest twierdzenie, że jednostka ludzka może mieć problemy z coraz dynamiczniejszymi (co gorsza skokowymi zmianami) otoczenia, należy się spodziewać konkretnej kontrreakcji. Forma sprzeciwu i manifestacji niezależności jednostki od informatycznej "sieci" może przybrać formę mody na stowarzyszenie lub rodzaj sekty. Z przyczyn komunikacji (negacja narzędzi WEB 3,0) będą miały formę małych lokalnych komórek luźno i przypadkowo ze sobą powiązanych. Czy system jest w stanie ich zignorować? Tylko do określonej aktywności i gabarytów, jeżeli uzna taką działalność za zagrożenie przestrzeni swojego imperium (jego przestrzeń to ludzie), to przy stałym wzroście możliwości analitycznej i uzyskiwaniu autonomii (przewidywanej z czasem dla EB 3,0) należy spodziewać się reakcji nawet bardzo ostrej, a na pewno bezwzględnej.
To mechanizm samonakręcający się: - im większa wszechobecność i dynamika zmian otoczenia, tym bardziej masowo i radykalna reakcja ludzka,
- im reakcja ludzka większa, tym system bezwzględniej reaguje.
Czym to się skończy? Miejmy nadzieję że nie matrixem;)))
Thanks so much for this information is really needed addition!
A mi sie podoba web3.0 praktycznie jeszcze nie ma więc jak można mówic że artykuł byłby dobry rok temu.
Mi sie podoba blog.
Kamil pisze…
Mnie pasuje web3.0, ale rozumiem, że może komuś nie pasować.